Spadł śnieg i... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki świat wygląda jak w „Opowieściach z Narnii”. Nie bójmy się zimna, i w zimowe popołudnia wybierzmy się wraz z dzieckiem na wspólny spacer. Może być on pełen radości i zabawy...
fit.pl
2014-01-29 00:00
Udostępnij
Najprostsze zabawy na śniegu nie wymagają żadnego sprzętu sportowego. Jedyne czego potrzebujemy to odpowiednie ubranie. Najważniejsze są ciepłe, nieprzemakalne buty i niezawodne rękawiczki. Najpierw ustal z dzieckiem podstawowe zasady: nie celujemy śnieżkami w głowę, nie wsypujemy śniegu za kołnierz, nie zdejmujemy rękawiczek.   A oto kilka pomysłów na urozmaicenie spaceru.   Możecie na przykład rzeźbić w śniegu nie tylko bałwana, ale też słonia, żubra, żyrafę... Usypanie piramidy to nietrudne zadanie, ale można także wspólnie z dzieckiem zbudować igloo lub zamek. Zabierając na spacer lupę, można poobserwować śniegowe płatki. Czy naprawdę każdy jest inny? Najprostrzymi pomysłami na urozmaicenie spaceru są oczywiście bitwa na śnieżki czy rzucanie śnieżynkami do celu. Kolejne pomysły to odbijanie kształtów na śniegu. Można zrobić aniołka, ale można też wydeptać jakiś wzorek albo odcisnąć w śniegu jakiś przedmiot. Czy druga osoba zdoła zgadnąć, co to jest? Zabawa w „tropicieli”to po prostu rozpoznawanie śladów zwierząt. Myślę, że tych kilka propozycji urozmaici codzienne spacery i sprawi, że staną się one wspaniałą zabawą.   Sanki Jeśli zima i śnieg, to oczywiście także sanki. Każdy chyba pamięta z dzieciństwa piosenkę: „Chodźmy na saneczki, chłopcy i dzieweczki pojedziemy wszyscy razem z wysokiej góreczki...” I rzeczywiście chyba każde dziecko uwielbia jeździć na sankach. Na krótką przejażdżkę sankami z oparciem można zabrać nawet niemowlę. Musi być on opatulone, a pod pupę najlepiej podłożyć mu gruby kocyk, a zabezpieczysz je przed zsunięciem się z sanek. Z górki mogą zjeżdżać już dwu-, trzylatki. Zanim na to pozwolisz, sprawdź, czy nie jest zbyt stromo, czy zjazd nie kończy się na ulicy, czy stok jest dobrze ośnieżony, czy na trasie nie ma drzew, wystających korzeni czy kamieni. Na początku zjedź kilka razy z dzieckiem - niech zobaczy, że to świetna zabawa.   Starsze dzieci mogą zjeżdżać na plastikowej podkładce pod pupę, tzw. jabłuszku. Jabłuszka są małe i lekkie, mieszczą się do plecaka, łatwo z nimi wejść na górkę. Jeździ się bardzo szybko, ale ewentualne upadki nie są zbyt bolesne. Tyle tylko że nie da się dziecka na nich ciągnąć, więc nawet jeśli jest zmęczone, musi wracać do domu na własnych nogach.   Łyżwy   Można poślizgać się na własnej, małej ślizgawce na butach. Jednak o wiele większą frajdę sprawi dziecku wspólna wyprawa na lodowisko. Już przedszkolaki z powodzeniem mogą pójść na ślizgawkę. Dla dwu-, trzylatków nadają się łyżwy saneczkowe (z dwiema płozami), przypinane do butów. Są one dość tanie, ale trzeba pamiętać o tym, że technika jazdy jest zupełnie inna. Dla starszych dzieci (od czterech lat) warto kupić figurówki z prawdziwego zdarzenia. Są takie z możliwością regulacji wielkości (z reguły jest to 4-5 kolejnych rozmiarów,), opłaca się je kupić z ekonomicznego punktu widzenia.   Najlepiej ubrać się na cebulkę, warstwowo, ponieważ na lodowisku dziecku szybko robi się gorąco. Zamiast grubej kurtki lepsze będzie ubranie niekrępujące ruchów (podkoszulka z długim rękawem, bluza, sweter, a na wierzch ocieplana kamizelka). Zadbaj o to, by twoje dziecko jeździło w kasku.   Najpierw trzeba oswoić malucha z nową sytuacją: pochodźcie po tafli, trzymając się za ręce, poślizgajcie się na butach. Potem wytłumacz, jak się odpychać, by jechać do przodu (a jeśli sama jeździsz, po prostu mu to pokaż). Do pierwszych lekcji lepsze są figurówki, czyli łyżwy z ząbkami z przodu: można na nich chodzić, łatwiej się odepchnąć.   Narty   Dopiero czterolatka naprawdę warto zabrać na narty w góry. Młodsze dzieci szybko się zniechęcają, mogą więc próbować swych sił na łagodnej osiedlowej górce albo w parku i wystarczą im tanie plastikowe nartki przypinane paskami do zwykłych butów.   Skompletowanie prawdziwego sprzętu narciarskiego to spory wydatek, tym bardziej że małe nóżki szybko rosną, a więc po roku, dwóch trzeba będzie wymieniać buty, przesuwać wiązania, a może nawet kupić dłuższe narty. Warto wymieniać się sprzętem w gronie zaprzyjaźnionych rodzin albo kupować na giełdzie.   Na początek wystarczą narty o długości 80-90 cm, z porządnymi wiązaniami, najlepiej znanej firmy (siłę wypięcia nart trzeba ustawić na początek na minimum). Dobrze sprawdzają się łatwe w obsłudze buty zapinane na jedną klamrę. Pamiętajcie o solidnym kasku narciarskim - nie da się go zastąpić rowerowym.   Do nauki wybierzcie łagodny, dobrze ośnieżony stok, z płaską polanką na dole, żeby dziecko miało gdzie wyhamować. Stańcie sobie gdzieś z boku, gdzie nie zagrożą wam inni narciarze. Jeśli umiesz jeździć, postaw dziecko między swoimi nogami i wolniutko zjeżdżajcie razem: ty pługiem, a dziecko, trzymając narty równolegle. Na początek maluch musi opanować podchodzenie pod górę, jazdę pługiem, zatrzymywanie się i skręcanie. Nie strofuj go ani nie każ mu robić rzeczy zbyt trudnych. Pomagaj wstać, gdy się przewróci, a jeśli nie ma siły podchodzić, chociaż wciąż chce jeździć, wnoś go na górkę na barana. Pierwsze lekcje nie powinny być zbyt długie - 15-30 minut w zupełności wystarczy.   Nawet jeśli sami jeździcie na nartach, warto wykupić dla dziecka kilka lekcji w szkółce narciarskiej. Dobry instruktor potrafi uczyć poprzez zabawę, a szkółka zwykle dysponuje wydzielonym kawałkiem stoku ze specjalnym wyciągiem dostosowanym do możliwości początkujących. Już po trzech, czterech lekcjach dziecko nabierze pewności siebie, a narty będą mu się kojarzyć z dobrą zabawą.   Z małym dzieckiem najlepiej wyjeżdżać w góry po sezonie, w marcu, kwietniu: jest wtedy taniej i mniej tłoczno na stokach, dzień jest dłuższy, a jazda na nartach w słoneczne dni ma niezapomniany urok.    www.dziecko.fit.pl