fit.pl
2013-02-01 00:00
Udostępnij
  Zaczęłam stosować dietę, którą sama sobie wymyśliłam, bo nie otrzymałam jeszcze diety od pań dietetyczek. Mocno się zaangażowałam w projekt i ostro wzięłam się za ćwiczenia. Nawet nie miałam ochoty na słodycze! Mąż postanowił mnie „wspierać”, mierząc czas na poszczególne ćwiczenia, śmiejąc się ze mnie…(taki typ. Złośliwość wrodzona.) Ale myślę sobie, co tam będę się przejmować, mówię mu, że sam nie wygląda najlepiej, więc zamiast się ze mnie nabijać, niech lepiej poćwiczy ze mną, ale niestety nie skusił się-kanapowiec jeden. Zrobiłam cały trening. Niestety myślałam, że jestem dosyć sprawną osobą, ale się pomyliłam. Nie zrobiłam ani jednego brzuszka poprawnie, a pompek zrobiłam dobrze….2 L Byłam mokra jak szczur i zmęczona niczym pies Hackelberry (tak się to pisze?). Mimo zmęczenia, byłam mega dumna z siebie J  Fakt bolało mnie tu i tam, ale był to przyjemny ból-ból, który świadczył o tym, że moje mięśnie pracowały. Czułam się jakbym mogła wszystko! W czwartek bieg interwałowy-ło matko! Toż to katorga dla moich biednych płuc! W chwilach zwątpienia przypomniały mi się słowa pochwały Jakuba i znowu miałam siłę żeby biec. J Nadal nie mam diety. Qrde chyba o mnie zapomnieli. Jem głównie gotowane mięso i warzywa na parze, nadal nie mam ochoty na słodycze (jupi!!!!!!!) Jest piątek. Mam wolne w pracy, a że mam mega zakwasy, postanowiłam, że pobiegam. Po południu spróbuję zrobić trening Jakuba, cos kiepsko się czuję… Wieczorem niestety nie wykonałam planu L wszystko mnie boli…upragniony weekend wolny od ćwiczeń! Poniedziałek. Ćwiczenia! Hura! Zrobiłam poprawnie 3 brzuszki i 5 pompek. Niestety nadal źle się czuję, mąż i córka chorzy, mnie chyba też bierze…kaszel, stan podgorączkowy. Dostałam dietę. Jest…dość mocno może obciążyć   mój portfel… trzeba ją trochę zmodyfikować do moich możliwości… Minął tydzień od kiedy ćwiczę i się dietuję. Ciekawość zwyciężyła i zmierzyłam się. I czytajcie to: pas -2cm, udo -3 cm J a waga pokazała 2kg mniej!!!! J Wtorek bieganie, a wieczorem zumba moja ukochana! <3 Nadal kaszlę, na zumbie nie potrafiłam z siebie 100%, byłam zmęczona i kaszel nie dawał mi spokoju. Odstawiam ruch, odpoczywam i do lekarza. Dostaję antybiotyki. Piszę do Jakuba, że odpuszczam bo jestem chora…życzy mi powrotu do zdrowia. Nie ćwiczę. Coraz bardziej się dołuję. Zaczynam jeść ciastka!!! Fakt, że Bel vita, ale wciskam w siebie 3 paczuszki pakowane po 5szt. Mam wyrzuty sumienia, ale ciagle chcę słodkiego!!   W sobotę postanawiam jechać do Gliwic do Agi. Od razu odżyłam, dziewczyny, atmosfera-zumba! Niestety nadal nie potrafię dać z siebie 100% L Kolejna seria antybiotyku nic nie dała. W poniedziałek mój wspaniały lekarz zapisał 10 zastrzyków-gentamycin uuu-boli… Dziś jest piątek. Kolejny tydzień chorobowego.  A ja nadal mam doła, mimo, że na dworze świeci słońce i ma się wrażenie, że lada chwila będzie wiosna. Idąc do lekarza rano, usłyszałam śpiew ptaka i od razu pomyślałam-wiosna! Ale zaraz skojarzyłam, że to nie TEN ptak, który zwiastuje wiosnę i w tym momencie zawiał chłodny wiatr…