Dieta ta zwana też "dietą niełączenia", stała się w ostatnich latach bardzo popularna i modna.
Jakie są główne założenia diety? Przede wszystkim jemy wówczas, gdy naprawdę jesteśmy głodni. Nie wolno nam popijać niczego ani przed, ani w trakcie, ani zaraz po jedzeniu. Ważne jest, by unikać używek takich jak: kawa, herbata, alkohol. Również wszelkie produkty zawierające konserwanty, woda gazowana czy soki z kartonów są niedozwolone.
Określone grupy produktów, jemy w określonych przedziałach produktów:
- Od północy do godz. 12.00: owoce i świeżo wyciśnięte soki owocowe.
- Między godz. 12.00–16.00: w południe wypijamy małymi łykami sok warzywny. Od 12.30 jemy sałatki warzywne na bazie sałaty, bez sosów, bez oliwy z oliwek. Między godz. 16.00–20.00: w tym czasie jemy najwięcej, pamiętając, by nie łączyć białek z węglowodanami. Nie można więc jeść np. kotleta ani ryby z ziemniakami, makaronem czy chlebem.
Zwolennicy diety Andersona są zdania, że przyczyną przybierania na wadze są źle zestawione ze sobą produkty, co powiązane jest bezpośrednio z procesami spalania. Dlatego też ważna jest kolejność spożycia poszczególnych składników. Owoce i soki owocowe przyjmujemy tylko na czczo. Bezwzględnie wystrzegamy się różnego rodzaju sosów, nawet tych, których podstawą jest jogurt czy najzdrowsza z możliwych oliwa z oliwek. Anderson wychodzi też z założenia, że inaczej trawione jest w naszym organizmie białko, inaczej cukier, a jeszcze inaczej tłuszcz; i z tego też względu, gdy wszystkie te związki łączone są naraz, tak "wydolność" trawienia i spalania znacznie się obniża.
Niewątpliwą zaletą tej diety jest fakt, że restrykcyjnie ją stosując wyrabiamy w sobie swoisty nawyk samodyscypliny dietetycznej. Jej wadą natomiast jest fakt, że wymaga ona dostosowania trybu życia do posiłków.
Jeśli zdecydujesz się na stosowanie tej diety, wówczas podstawą twojego jadłospisu staną się świeże owoce, warzywa i orzechy. Nie musisz rezygnować z ryb, mięsa czy serów, ale pamiętaj, by nie były to „Bóg wie, jakie” ilości.