Kluby fitness, w których często dorabiają sobie fizjoterapeuci, chciałyby w ramach kontraktów z NFZ rozładować kolejki oczekujących na rehabilitację. Tomasz Napiórkowski w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej oznajmił: “Jesteśmy naprawdę miło zaskoczeni, że to nie są mrzonki i zaczynamy z rządem rozmawiać o konkretach”.
Czego dotyczą wspomniane konkrety?
Projekt PFF zakłada oprócz przekształcenia klubów fitness w placówki lecznicze i nawiązania współpracy z NFZ, także możliwość otrzymywania skierowania do klubu fitness od lekarza. Tak zwany “Fitness na receptę” to program, który od dawna działa i sprawdza się we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i przede wszystkim w Szwecji. dlatego PFF chciałaby wdrożyć to rozwiązanie także w Polsce.
“Moglibyśmy dostawać od lekarza skierowanie do klubu fitness. Tak to działa we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, a na najszerszą skalę w Szwecji. Skoro to sprawdza się w innych krajach, dlaczego nie mogłoby zadziałać u nas?” – pyta cytowany przez “GW” Napiórkowski. To mogłyby być skierowania dla osób z nadwagą lub otyłych albo dla pacjentów zagrożonych schorzeniami kręgosłupa – wyjaśnia.
Zakontraktowanie takiej profilaktyki na siłowni mogłoby być możliwe dopiero po poszerzeniu koszyka świadczeń gwarantowanych, a na ten moment jak przyznaje Ministerstwo Zdrowia, takie prace nie są prowadzone.
Uzasadnienia pomysłu PFF możemy szukać w liczbie osób oczekujących na rehabilitację. Tych wciąż przybywa, tym samym wydłuża się kolejka na rozpoczęcie terapii. To problem, z którym NFZ zmaga się od lat. Dodatkowo z roku na rok budżet przeznaczany na rehabilitację wciąż spada. W tej chwili wynosi niecałe 3,27 mld zł (przy ponad 103 mld zł na całe leczenie). “Kontrakty są więc małe, a fizjoterapeuci, choć wielu kończyło studia, nie mogą liczyć na więcej niż pensja minimalna. Dorabiają więc poza pracą, którą wykonują w ramach kontraktu z NFZ – czasem właśnie na siłowniach” – konkluduje GW.
Stanowisko Narodowego Funduszu Zdrowia
Chociaż, PFF z nadzieją odnosi się po spotkaniu z przedstawicielami NFZ, to sami zainteresowani komentują spotkanie bez większych emocji. “Podczas ww. spotkania Narodowy Fundusz Zdrowia przedstawił obecny model finansowania świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych w Polsce, w tym świadczeń z zakresu rehabilitacji leczniczej oraz zasady wykonywania działalności leczniczej na terytorium naszego kraju”– oznajmiono.
Do całej sytuacji odnieśli się także medycy. Zapytani przez Gazetę Wyborczą dyrektorzy szpitali i ośrodków rehabilitacyjnych wyrazili się sceptycznie wobec przygotowanego projektu, stwierdzając:
“Chcą się zarejestrować jako podmioty lecznicze? Ok, ale w ilu siłowniach są choćby toalety dla niepełnosprawnych? Ile ma podjazdy? Żeby zarejestrować podmiot leczniczy trzeba spełnić tysiące warunków. A żeby ubiegać się o kontrakt na rehabilitację, trzeba zatrudnić nie tylko fizjoterapeutów, ale też lekarza, pielęgniarkę. To wszystko podnosi koszty. Dlatego bardzo wątpię, że będą mogli zaproponować konkurencyjne stawki“- podkreślają rozmówcy GW.
“Kontrakty dla siłowni? Siłownie nie mają pojęcia, czym to się je” – mówią wprost.