Od zawsze chciał Pan być tancerzem?
Odkąd pamiętam. Pamiętam, że zawsze i wszędzie tańczyłem. I poprosiłem moją mamę żeby mnie zapisała na kurs tańca. Miałem wtedy osiem lat.
Kto rozbudził w Panu zainteresowanie tańcem?
Właśnie mama. Zawsze lubiła tańczyć. Tak chyba zrodziła się moja ciekawość tańcem. Jeśli dodamy do tego mój wrodzony upór, to myślę, że wypadkowa tych dwóch wektorów stworzyła pasję. I moją długoletnią przygodę z ruchem, choreografią, a na koniec, przekornie, z jej brakiem.
Taniec to zapewne nie tylko sposób na życie, ale także pasja? Jak długo zajmuje się Pan tańcem zawodowo?
Taniec przeplata się przez moje ostatnie 23 lata życia. Zaczęło się od tańca towarzyskiego. Myślałem, że ten styl będzie moją fascynacją na całe moje zawodowe życie. Życie tancerza. Rzeczywiście; w tym kierunku osiągnąłem najwyższą klasę taneczną S i przez wiele lat brałem udział jako zawodnik w międzynarodowych turniejach tanecznych.
Potem moją przygodę z tańcem postanowiłem połączyć też z pracą sceniczną. I tak rozpocząłem przygodę z aktorstwem. Ukończyłem Akademię Teatralną i i przez kilka lat występowałem na deskach stołecznych teatrów. Zresztą, do dzisiaj występuję.
Taniec jednak był ciągle we krwi i inspirował mnie do zupełnie nowych poszukiwań. Poza terytoriami tradycyjnego tańca i tradycyjnej choreografii scenicznej. To wyjście poza rozpoznawalną stylistykę ruchu tanecznego okazało się fascynującą przygodą, bo prowadzącą do obudzenia własnej świadomości ruchu. Mam wrażenie, że udaje mi się też zachęcić ludzi, z którymi pracuję na parkiecie do wzajemnego inspirowania siebie w ruchu. Tak buduję otwartość uczestników moich szkoleń na partnerów – dzięki temu spotkania oparte na tańcu organicznym otwierają każdego członka grupy na spontaniczny, improwizowany styl kontaktu. Właśnie dzięki temu odkrywamy siebie i partnerów.
Czy ma Pan jakiegoś tanecznego mentora, kogoś na kim Pan się wzoruje?
Każde spotkanie z takimi ludźmi jak Dawid Zambrano z Wenezueli, Roberto Olivan z Hiszpani czy Josef Frucek ze Słowacji dają mi tonę energii i inspiracji! Wymieniłem ludzi, którzy poprzez swoje doświadczenie z tańcem stworzyli własne techniki budzące świadomość człowieka. Wykorzystuje ich doświadczenia wychodzenia poza terytoria „opisanego” tańca do wkroczenia ze swoimi uczestnikami w dżunglę energii i nowych form kontaktu na parkiecie.
Jest Pan twórcą nowej techniki Organic Dance. Czym się ona charakteryzuje?
Uczestnicy często mówią o doświadczaniu uwolnienia napięć w ciele. Zyskaniu bardziej spontanicznego, kreatywnego nastawienia do codziennego życia. Zmianach swoich nawyków ruchowych w chodzeniu. Tańczeniu. Wyrażaniu siebie.
Metoda mówi o tworzeniu ruchu z uwalniania ciała, a nie z napinania mięśni i usztywnianiu ruchu. Ludzie, z którymi się spotykam nie chcą się poddawać schematom i dyktaturze kroków w lewo w prawo. Mówię im - możesz zostać kreatorem swojego ruchu jak i tancerzem i widzem jednocześnie. Wszystko po to by nabrać dystansu do tego co robisz i odkryć zabawę. Nie chcę, by ludzie stali przed lustrem i naprawiali swój ruch w dążeniu do ideału. Jak wiemy, ideału nie ma. Można uczyć się tańczyć wychodząc z natury ruchu. Uruchomić swój instynkt. Świadomie wzmacniać i wykorzystywać reakcje na impulsy pochodzące z wewnątrz jak i z zewnątrz ciała.
[-------]
Skąd pomysł na stworzenie właśnie takiej techniki?
Życie rozdaje pomysły. Organic Dance budził się latami. Był wynikiem walki z moją sztucznością nabytą w karierze związanej z tańcem towarzyskim. Zawsze napawał mnie konsternacją fakt, że w szkołach tańca jest jedynie słuszny nauczyciel, to taki, któremu trzeba się podporządkować. Tylko żeby wszystko się toczyło jak w zegarku.
Każdy projekt wykraczający poza taniec turniejowy dawał mi dowody na to, że człowiek nie jest taneczną maszyną i nigdy nie będzie. Razem z moim przyjacielem Bartkiem Posmykiem, zacząłem więc szukać alternatywnej drogi do wykorzystywania ruchu, który nie będzie zakładał w procesie uczenia pierwiastków sztuczności. Bartek jest psychologiem i razem z nim zacząłem szukać ruchu bez napięcia, pojawiającego się naturalnie, organicznie w naszym ciele.
A na co dzień ...?
Gram na scenie, uczę trenerów tańca, tancerzy. Ludzi, którzy mają potrzebę ruchu. Tych, którzy chcą kreować, tworzyć w oparciu o swoje rozpoznane, a zatem prawdziwe impulsy. To jest styl, który niezależnie od maestrii technicznej tancerza staje się fascynujący – od obserwowania do tworzenia nowych, iskrzących interakcji na parkiecie, scenie.
Co zyskuje tancerz, który zdecyduje się na wybór właśnie tego stylu?
Każdy ma jakieś nawyki lepsze lub gorsze. Tancerz ma ich wiele, gdyż w swojej podróży tanecznej więcej czasu poświęcił na wsłuchiwaniu się w swojego nauczyciela niż siebie samego. To syndrom „doszedłem do granicy, poza którą nie może przejść”. „I zaakceptowałem to, że nic nowego w tańcu mi się nie zdarzy....”
Zajęcia Organic Dance dają tancerzowi umiejętność słuchania swojego ciała. Budzi swój instynkt, dzięki którym może zwiększyć dynamikę ruchu, otworzyć się na improwizacje choreograficzne, zmienić swoje nawyki poprzez kreatywne, a nie instrumentalne wykorzystywanie narzędzia tworzenia sztuki tanecznej.
Prócz Organic Dance, jakie rodzaje tańca są Panu szczególnie bliskie?
Taniec jest manifestacją tego, jak siebie postrzegamy. Każdy rodzaj tańca może być drogą do skontaktowania się z samym sobą. Trudność polega na tym, że nie jesteśmy świadomi tego, że w ciele mamy już gotowy, idealnie nastrojony instrument. Często po prostu nie wiemy, że możemy zacząć na nim grać tu i teraz, bez studiów akademickich! Być twórcami takiego ruchu, którego jesteśmy od początku wirtuozami, a który daje nam szanse na mistrzowskie wykonanie – impuls z serca przyobleczony w ruch i oddech. Dla mnie to fascynujące odkrycie
Cyklicznie organizuje Pan warsztaty nowej metody. Każdy może wziąć w nich udział?
Każdy. Tak wiele różnych osób przychodzi na zajęcia. I tak różne wartości stanowią dla tych osób radość.
W środowisku tancerzy zawodowych Organic Dance jest już popularny, czy dopiero raczkuje?
Zaryzykuję stwierdzenie, że każdy tancerz zawodowy zetknął się z takim typem zajęć. Na pewno nie każdy, który tańca nie dotknął a może marzy o tym, żeby zacząć.
Organic Dance to także styl życia?
Dla mnie tak! Daje mnóstwo energii! Nasze ciało staje się bardziej ekonomiczne w czerpaniu energii i precyzyjne i plastyczne w wyrażaniu emocji. Uczy przez to otwartości na ludzi, lekkości. Bez barier.
Pokazywał ją Pan już za granicą?
Pracowałem z artystami scenicznymi reprezentujących różne podejścia – w efekcie sposób mojego podejścia do prowadzenia zajęć zainspirowało trenerów z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Austrii.
Co mógłby poradzić Pan początkującym tancerzom, którzy szukają swojej zawodowej drogi?
Pamiętaj tancerzu kiedy wspierasz życie, to życie wspiera ciebie...
Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych sukcesów
fot.: Justyna Radzymińska
rozmawiała Marta Kania
www.fit.pl