Jeśli choć trochę interesujesz się tenisem to nazwisko trzeciej rakiety w Polsce na pewno nie jest ci obce. Choć sezon startowy w pełni, Marta Domachowska znalazła chwilę, by opowiedzieć czytelnikom FIT.PL o sobie i swojej przygodzie z tenisem.
Jak wyglądały Twoje początki z tenisem? Czy już po pierwszym treningu czułaś, że to jest to, co chcesz w życiu robić?
– Kiedyś, dawno temu, grał mój tata razem z siostrą, ale całkiem rekreacyjnie. Zawsze jeździłam z nimi na korty i gdzieś z tylu biegałam sobie i patrzyłam jak grają. Kiedy miałam 8 lat rodzice zapisali mnie do szkółki, ale oprócz tenisa chodziłam też na balet, gimnastykę, pływanie… Nie miałam grać wyczynowo… Życie jednak chciało inaczej.
Grałaś z czołowymi rakietami świata. Spotkanie z którą z nich wspominasz najbardziej?
– Myślę, że nigdy nie zapomnę mojego pierwszego spotkania z Venus Williams. Miałam wtedy chyba 18-19 lat. Prowadziłam wtedy z tego co pamiętam 6:4 i było 4:4, kiedy przerwano mecz z powodu deszczu… Grałyśmy następnego dnia, przegrałam niestety 6:4, 4:6, 4:6, ale i tak byłam wtedy bardzo zadowolona z tego meczu.
Wiadomo, że tenis to sport, który wymaga od zawodnika podróży po całym świecie. Czy w czasie długich podróży starasz się jakoś rozruszać kości?
– Podróże bywają bardzo męczące… Chyba najgorsza jest ta do Australii… Zawsze staram się często wstawać w samolocie i pić dużo wody, podobno pomaga.
[-------]
Sezon tenisowy jest niewątpliwie męczący. Czy po jego zakończeniu masz jeszcze siłę na jakieś inne ćwiczenia i aktywność fizyczną, czy raczej jedyne, o czym myślisz to błogie leniuchowanie?
– Zawsze w końcówce sezonu marzą mi się wakacje… Po ostatnim turnieju mam 10 – 14 dni leniuchowania… i potem jestem gotowa do dalszej pracy.
Jak wyglądają Twoje treningi? Czy do dużych turniejów przygotowujesz się w jakiś szczególny sposób?
– Najwięcej trenuje podczas okresu przygotowawczego, czyli listopad-grudzień… Wtedy i dużo gram w tenisa i dużo ćwiczę poza kortem. Szykujemy wtedy bazę prawie pod cały sezon, bo później większość czasu zajmują mi turnieje. W sezonie zazwyczaj gram dwa-trzy turnieje i wracam do domu na tydzień lub dwa treningów. Ale zawsze przed turniejem trenuję już dużo mniej.
W Polsce ustępujesz jedynie siostrom Radwańskim. W jakim stopniu sukcesy sportowe Agnieszki i Uli motywują Cię do dalszej pracy?
– Motywują mnie dość mocno. Myślę, że im więcej Polek gra, tym lepiej. Każda będzie starała się wtedy coraz bardziej.
Co powinna zrobić młoda osoba, która marzy o sukcesach w grze w tenisa? Rada utytułowanej zawodniczki na pewno im się przyda.
– Przede wszystkim zawsze wierzyć w siebie i ciężko trenować, a wtedy sukces przyjdzie.
[-------]
Twoje życie prywatne i przede wszystkim związek z Pawłem Korzeniowskim cieszy się dużym zainteresowaniem tabloidów. Masz skuteczny sposób na natrętnych paparazzi? Jak radzisz sobie z taką popularnością?
– Myślę, że na to, co piszą w tabloidach nie mam większego wpływu. Czasem zrobią jakieś głupie zdjęcie, dopiszą artykuł „od siebie” i tyle… Zazwyczaj nie ma to wiele wspólnego z prawda. Wiec po prostu przestałam się przejmować tym, co piszą. Taką mają pracę.
Jesteś jeszcze młoda i wiele sukcesów przed Tobą, ale na pewno masz świadomość, że w zawodowego tenisa nie da się grać przez całe życie. Czy planujesz już, co będziesz robić po zakończeniu kariery?
– Mam parę pomysłów na przyszłość. Na pewno chciałabym założyć kiedyś rodzinę. Ale zobaczymy, co los przyniesie.
Dziękuję za rozmowę i życzę jeszcze wielu sukcesów i radości, jaką sprawiłabyś kibicom, sięgając po najwyższe trofea np. na kortach Rolanda Garrosa.
– Dziękuje bardzo i pozdrawiam.
Rozmawiał Łukasz Pęksyk
www.fit.pl