W dzieciństwie marzyłam o opłynięciu świata, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podejmę się tego w pojedynkę – mówi Natasza Caban
fit.pl
2010-01-20 00:00
Udostępnij
Natasza Caban - Samotna na morzu
W dzieciństwie marzyłam o opłynięciu świata, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podejmę się tego w pojedynkę – mówi Natasza Caban, kobieta, która samotnie opłynęła świat. O zainteresowaniu żeglarstwem, marzeniach i samotnej podróży opowiada portalowi FIT.pl

Natasza Caban 1-go grudnia 2009 roku, po 2 latach i 4 miesiącach, po przebyciu ponad 26 tysięcy mil morskich zakończyła samotny rejs dookoła świata. Natasza Caban od urodzenia związana jest z morzem. Wychowała się w Ustce, dzięki czemu miała łatwy dostęp do wody. Miejsce zamieszkania oraz fakt, że siostra również żegluje wpłynęły na jej zainteresowanie żeglarstwem. Samotny rejs miał wymiar społeczny. Żeglarka walczyła nie tylko z własnymi słabościami, ale również pomagała innym, między innymi Fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko”.

Skąd Pani zainteresowanie żeglarstwem?

Swoje dzieciństwo i młodość spędziłam w Ustce, miałam więc łatwy dostęp do morza. Widok horyzontu, który był i jest nieodzownym elementem krajobrazu mojego rodzinnego miasta rozbudzał moją naturalną ciekawość świata – chciałam wiedzieć, co znajduje się poza nim. Poza tym, trudno jest nie interesować się żeglarstwem jeśli żegluje starsza siostra i sprzyjają ku temu warunki, prawda?

Rodzice bardzo chętnie posyłali nas na obozy żeglarskie. Jako nastolatka, wspólnie ze znajomymi, byłam związana z Harcerskim Ośrodkiem Morskim. Kiedy ktoś mi powiedział, że nie będzie ze mnie żeglarza, trochę z wrodzonej przekory chciałam udowodnić, że się mylił, a kiedy zakochałam się w żeglarzu zwyczajnie chciałam mu dorównać…

W dzieciństwie lubiła Pani ubierać lalki, czy biegać do portu?

Lubiłam zwierzęta i zabawę w lesie, ale mieszkając tak blisko morza z wielką radością, szczególnie latem , spędzałam czas z rodziną na pięknej złotej plaży. Dobrze czuję się nad morzem, zawsze tak było, kocham przestrzeń. Zabawy na świeżym powietrzu zawsze sprawiały mi najwięcej radości.

[-------]

Czy już w dzieciństwie marzyła Pani o samotnej żegludze?

Nie. Jako mała dziewczynka marzyłam o opłynięciu świata, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podejmę się tego w pojedynkę. Niejako przekonały mnie do tego osoby, z którymi miałam zaszczyt żeglować w swoim dorosłym życiu, a które miały już na swoim koncie samotne opłynięcie świata.
natasza caban karolinka wyspy kokosowe
Natasza Caban z Karolinką Sawką, podopieczną fundacji "Mimo Wszystko" dotarły aż na Wyspy Kokosowe

Pomysł mi się bardzo spodobał, ale musiało minąć jeszcze kila lat zanim poczułam się gotowa do podjęcia tego wyzwania. Czasem mam wrażenie, że to marzenie samo mnie wybrało, myślę, że to było coś takiego jak „podążanie śladem własnej legendy”, o którym pisał P. Coelho.

Kiedy po raz pierwszy zaczęła Pani żeglować?

Kiedy miałam 8 albo 9 lat jeszcze jako „wilczek morski” pojechałam na swój pierwszy obóz żeglarski.

Skąd pomysł na wyprawę? Dlaczego samotnie?

Chciałam nauczyć się żeglować i jestem zdania, że najlepszy sposób na naukę, to samodzielna nauka. A dlaczego dookoła świata? Bo dalej już nie można popłynąć! To prawdziwe wyzwanie dla każdego żeglarza, a ja lubię wyzwania.

Co na to rodzina, przyjaciele?

Rodzina mnie wspierała, bez pomocy najbliższych nie poradziłabym sobie, przyjaciele, przez 8 lat starań o realizację mojego projektu, musieli cierpliwie znosić fakt, że w sumie ciągle mówiłam o rejsie, ale czułam, że mój projekt jest im równie drogi i za to im bardzo dziękuję.

Co Pani dodawało sił w czasie samotnego rejsu?

Przede wszystkim słodka myśl, że bliscy mi ludzie są ze mną „duchem” i „sercem”. Dzięki niej, choć byłam sama, tysiące mil morskich od domu i lądu nigdy nie czułam się samotna. Samotność ma różne oblicza, ta fizyczna, kiedy ma się do kogo tęsknić nie jest wtedy taka dokuczliwa. Wiara w powodzenie wyprawy także nie była bez znaczenia. Moim zdaniem, aby móc znaleźć w sobie wystarczającą siłę trzeba mocno wierzyć w to, że nam się uda.

[-------]

Co było najtrudniejsze?

Trudne były przygotowania, dysponowałam bardzo ograniczonym budżetem i przygotowywałam jacht do wypłynięcia w długi rejs na Hawajach, czyli w miejscu, które bardzo słabo znałam. Los wystawiał mnie na wiele ciężkich prób.
natasza caban honolulu
Natasza Caban wraca do Honolulu

Na krótko przed wypłynięciem ktoś wpadł do wody w marinie, a ja ruszyłam na pomoc, co opłaciłam zerwaniem wiązadła w kolanie, jakby tego było mało czas jakiś później w trakcie napraw na maszcie spadłam z niego mimo zabezpieczeń… było mi bardzo ciężko, ale nie poddałam się i wypłynęłam. Udało się.

Czy były jakieś momenty zwątpienia, bezsilności?

Owszem, zdarzały się momenty, w których poddawałam pod wątpliwość swój bezpieczny powrót na ląd – ocean potrafił być kapryśny, a warunki pogodowe bardzo trudne. Uczucie bezsilności pojawiało się wobec problemów technicznych na jachcie – ale przecież byłam tam po to, by to wszystko przezwyciężać.

Pierwsze emocje, uczucia po dopłynięciu do celu?

Najsilniejsze było chyba uczucie zmęczenia – nie spałam prawie 3 dni zanim dopłynęłam do mety. Byłam również szczęśliwa, z tego powodu, że na kei czekały na mnie bliskie osoby. Towarzyszyło mi również uczucie spełnienia, bo przecież właśnie spełniłam swoje wielkie marzenie i może odrobina smutku, że oto coś się skończyło... Ale każdy koniec jest początkiem czegoś nowego, prawda?

Plany na przyszłość związane z morzem czy....?

Z morzem będę z pewnością związana na zawsze, choćby z tego względu, że zawsze będę chciała wracać do mojego rodzinnego miasta. W najbliższej przyszłości staramy się sprawić, aby jacht „Tanasza Polska Ustka”, na którym opłynęłam Ziemię został sprowadzony właśnie do Ustki, gdzie służyłby do szkoleń następnych pokoleń „wilczków morskich”. Naturalnie, mam i inne marzenia, ale na razie nie mówię o nich, żeby nie zapeszyć.

fot. www.nataszacaban.com
rozmawiała: Ola Kacprowicz