Muzyka łagodzi obyczaje, muzyka otwiera serca, muzyka zbliża ludzi. Muzyka potrafi wyzwolić w nas całą gamę emocji, wprowadzić nas w magiczny trans. Jest narzędziem w ręku instruktora, który przy jego użyciu powoduje, że tańcząc czujemy się niekiedy tak jakbyśmy brali udział w pewnego rodzaju misterium. Oczywiście stan taki ma charakter umowny, nie permanentny, sekciarski, a z drugiej strony pozwala uczestnikom poczuć się współkreatorami wydarzenia, a w rezultacie oderwać się od codzienności, często wyciszyć, skoncentrować na własnym ciele, ruchu i interakcji z otaczającymi osobami. Taka atmosfera jest często kultywowana na zajęciach choreograficznych, konwencjach, szczególnie tych nocnych czy plenerowych, których realia sprzyjają poczuciu wyjątkowości chwili. Muzyka jest dla fitnessu odzieniem, im bardziej wyszukana tym ciekawsze stają się zajęcia. "Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza"- powiedział Paul Claudel, w fitnessie jednak cisza jest najmniej pożądanym elementem zajęć.
Gdyby nie rytm, gdyby nie dźwięki płynące z kolumn, zajęcia fitness byłyby zupełnie pozbawione odzienia, niepełne i bez energii, którą muzyka ze sobą niesie. Poszukujemy więc coraz to nowszych inspiracji, sięgamy po coraz bardziej wyszukanych i oryginalnych kompozytorów. Próbujemy wyreżyserować własne zajęcia w 100%. Układamy choreografię, wybieramy utwór, który w finale próbujemy zinterpretować ruchem. I nagle napotykamy na małą, niewygodną przeszkodę w postaci ilości bitów w dziele kompozytora nie pasującej do ilości bitów w naszym cudownym choreograficznym dziecku:-).
[-------]
I właśnie w tym momencie dochodzi do "profanacji" czyjejś wizji, czyjegoś talentu, czyjejś własności. I nie mam tu na myśli płyt do fitnessu, za które odprowadzane są "zaiksy" dla autorów, a te piosenki, które przerabiamy na własną rękę. Włączamy komputer, zgrywamy nasz hit muzyczny do programu, który pomoże nam dopasować muzykę do choreografii i zaczynamy poprawiać artystę, który akurat nie dopasował długości swojego utworu dla naszych potrzeb. Przedłużamy refren, dodajemy parę bitów na wstęp, aby klienci łatwiej mogli wejść w początek układu, dodajemy mocny akcent na koniec, żeby wszyscy równo i z przejęciem zakończyli taniec. Zajęcia wyszły fenomenalnie. Cel zostaje osiągnięty.
Nasuwa się pytanie dlaczego nawet przez ułamek sekundy nie przychodzi nam na myśl, że właśnie zniszczyliśmy czyjąś pracę, na którą składa się długotrwały proces komponowania, nagrywania i wypromowania utworu. Bez chwili wahania urywamy zwrotkę w momencie, w którym zabranie z niej kilku wersów tekstu niekiedy zupełnie go ogłupi. Nie zwracamy na to uwagi, że autor słów do piosenki skoczyłby w przepaść z rozpaczy gdyby usłyszał ulepszoną wersję swojego przekazu. Dla nas ważna jest tylko muzyka, która ma pasować do naszych kroków. Gottfried Wilhelm Leibniz powiedział "Muzyka to podświadome zadanie matematyczne, w którym umysł nie wie, że ma do czynienia z liczeniem". Niewątpliwie nigdy nie spotkał na swojej drodze instruktora fitness:-). My liczymy muzykę z pełną świadomością, może tylko do ośmiu, ale zawsze:-) I jak taran potrafimy zniszczyć każdą kompozycję, która w naszych ósemkach się nie mieści. Myślę, że jest to problem natury moralnej. Jeśli sami nie zadamy sobie pytania, jak poczulibyśmy się gdyby ktoś zrobił podobna profanację z naszym dziełem, nigdy nie pozbędziemy się złej opinii, która krąży wśród wielu muzyków o fitnessowcach dokonujących "mordu" na utworach muzycznych. Piszę to z pełną świadomością osoby, która jedną połowę serca oddała komponowaniu muzyki i pisaniu tekstów, a drugą połową pokochała fitness i kreowanie choreografii. Drodzy koledzy instruktorzy zawsze można zrobić to tak żeby wilk był syty i owca cała.
Może kosztuje to trochę więcej czasu,ale czy nie warto, żeby sztuka pozostała sztuką a nie chałturą i żeby muzyka była czymś bardziej ludzkim???? Zostawiam Was z Waszym sumieniem i z tym co podyktuje Wam serce. Moje jest nieco rozdarte, ale próbuje zadowolić każdą z pasji, które niby się uzupełniają a jednak niekiedy szkodzą sobie nawzajem.
Katarzyna Zaklikowska
www.fit.pl