Kolejki na stacjach benzynowych w momencie ogłoszenia zbrojnej inwazji rosyjskiej na Ukrainie, rosnące z dnia na dzień, a wręcz z godziny na godzinę ceny – i tak już drożejących – paliw. Czy taka sytuacja może być postrzegana nie w kategorii jedynie problemów, ale też szans i możliwości? Historia pokazuje, że tak, ale może to wymagać kompleksowego podejścia do tematu.
Ponad 60% polskich gospodarstw domowych korzysta dziś z samochodu, znaczna część nawet z więcej niż jednego. Związane z tym wydatki to znacząca część rocznego budżetu Polaków.
Według danych GUS-u na 2018 rok średni roczny przebieg auta to ponad 12 tys. km, co 4 lata temu, przy średniej cenie benzyny ok. 4,9 zł dawało roczny wydatek co najmniej 4,5 tys. zł dla samochodu zużywającego ok. 7,4 l/100 km. Zakładając nawet, że dziś samochodem nie przemieszczamy się dużo więcej to roczny koszt samej benzyny, której cena sięga już 7 zł /l wyniesie ponad 6,3 tys. zł. Według analityków to jeszcze nie koniec wzrostu cen paliw a co za tym idzie ubytków w kieszeni kierowców.
A gdyby tak przesiąść się na dwa kółka?
Przeliczając ceny nowego sprzętu na paliwową walutę to dziś rower 4-5 pełnych baków – oblicza Karol Popławski, właściciel warszawskiej sieci sklepów i serwisów Wygodny Rower. - Jedyne dodatkowe koszty tego środka transportu to serwisowanie: średnio 300 - 400 zł rocznie wraz z materiałami eksploatacyjnymi.
Liczba rowerzystów w Polsce sukcesywnie rośnie. Jak wynika z raportu CBOS, już 10 lat temu na rowerze jeździło 70% Polaków, w tym systematycznie 22%.
Raport badawczy „Rowerzyści w Polsce” wskazuje, że prawie 70% badanych używa roweru zamiennie z innymi środkami transportu, co potwierdzałyby deklaracje o częstotliwości, z jaką wsiadamy na dwa kółka. Ponad 80% ankietowanych jeździ rowerem codziennie lub co najmniej 2 razy w tygodniu.
Dziś powody do przestawienia się na jazdę rowerem pojawiają się z każdej strony: od kwestii finansowych (inflacja, kryzys paliwowy), konieczność ograniczenia emisji CO2 po względy zdrowotne – te dodatkowo unaoczniły ograniczenia w dostępie do wielu aktywności fizycznych okresu pandemii.
Mimo kryzysów zainteresowanie rowerami nie słabnie – potwierdza Karol Popławski – utrudnienia w transporcie towarów w czasie pandemii dały się branży rowerowej nieco we znaki, ale zainteresowanie klientów nie słabło. Coraz większą popularnością cieszą się rowery szosowe czy gravelowe to miejskie jednoślady, od których zaczynaliśmy Wygodny Rower, nadal są ważną częścią naszego asortymentu.
W swoich początkach firma sprowadzała do Polski właśnie klasyczne miejskie holendry, popularyzując kulturę miejskiej jazdy. Dziś tym bardziej warto przyjrzeć się tamtejszym rozwiązaniom i wyciągnąć lekcję z holenderskiej i duńskiej historii w tym zakresie.
Rower receptą na (nie jeden) kryzys
Dania i Holandia są dziś postrzegane jako najbardziej rowerowe kraje na świecie. Mało kto wie jednak, że tamtejsza popularność jednośladów narodziła się w kryzysowych okolicznościach.
Tradycje przemieszczania się rowerem, zwłaszcza w Holandii istniały od dawna, jednak na fali prosperity lat 50-60. XX w. prywatne samochody zaczęły być coraz bardziej popularne, anektując też coraz więcej drogowej i miejskiej przestrzeni.
Na zwrot w kierunku jednośladów złożyły się bardzo trudne okoliczności. Z jednej strony wzrost ruchu samochodowego pociągnął za sobą wzrost wypadków, w tym z udziałem dzieci. To wzbudziło społeczne protesty. W Polsce temat zagrożenia pieszych i rowerzystów przez zwiększający się ruch samochodowy jest też podnoszony m.in. przez ruchy miejskie.
Z kolei w latach 70. embargo na dostawy ropy nałożone na Europę i Stany przez kraje Bliskiego Wschodu zachwiało wizją świata napędzanego przez samochody. Kryzys ten wymógł systemowe ograniczenia — w Danii i Holandii wprowadzono je pod przyjaznych hasłem „niedziela bez samochodu”. Zakaz przemieszczania się prywatnymi autami dał mieszkańcom szansę przekonać się, ile miejskiej przestrzeni im one odbierały.
Jak wspomina na Twitterze Henk Swarttouw, holenderski lider Europejskiej Federacji Cyklistów – „Holendrzy przesiedli się [wtedy] na rowery i nie oglądali się już za siebie”. Oczywiście fakt, że kraje takie jak Dania i Holandia nie wróciły do priorytetyzowania samochodów w miastach to wynik synergii społecznego ruchu i wdrażania systemowych rozwiązań, które przekształcały miasta w miejsca przyjazne rowerzystom.
Jak podkreśla Swarttouw postawienie na rowery także przez rządzących owocuje dziś mniejszym zapotrzebowaniem na ropę, a więc niezależnością „rowerowych stolic” od rosyjskich dostaw. Tak w praktyce realizuje się hasło „Olej ropę od Putina, wybierz rower Ukraina”, które przypomina też, że na polskim gruncie mieliśmy już lokalną, a dokładniej ukraińską wersję „opafiet”.
Rowerowa solidarność z Ukrainą
Przykład rowerowych królestw pokazuje, że dla trwałego efektu rowerowej rewolucji ważne jest połączenie społecznego zrywu z działaniami systemowymi, które sprawią, że komunikacja i transport na dwóch (czasem trzech) kółkach będą wygodnym i bezpiecznym dla użytkowników rozwiązaniem.
Do tego ważne jest budowanie świadomości społecznej wokół tematu – w bogatych krajach, gdzie codzienne pedałowanie nie jest już koniecznością, stało się wyborem. Liczne kampanie ugruntowały pozytywne skojarzenia regularnej jazdy na rowerze nie tylko ze zdrową aktywnością, bezpieczeństwem (do tego stopnia, że Holendrzy nie korzystają praktycznie z kasków), ale też z narodową tożsamością.
Dziś hasłem, które może zjednoczyć wokół dwóch kółek polskie społeczności, jest solidarność z napadniętą przez Rosję Ukrainą i niechęć dokładania się do finansowania rosyjskich działań wojennych. Kryzys paliwowy związany z tą wojną unaocznia także środowiskowy wymiar zależności nie tylko od importu, ale i paliw kopalnych w ogóle.
Transport rowerowy sprawdził się już jako odpowiedź na ograniczenia w komunikacji miejskiej w pandemii, jednak polskie miasta nie poszły za tą tendencją. Patrząc po naszych warszawskich klientach chcemy jeździć na rowerach. — zauważa właściciel Wygodnego Roweru — Część osób jednak wybiera rower jedynie jako sport, czy rodzaj turystyki obawiając się niedogodności związanych z codzienną jazdą po mieście.
Teraz samorządy stają przed kolejną szansą przekonania lub ugruntowania mieszkańców w przekonaniu, że rower jest dobrym wyborem w mieście, a nie smutną koniecznością podyktowaną jedynie oszczędnościami.