
Było także wiele diet tematycznych: ananasowa, chlebowa itd.. bazujące na spożywaniu jednego typu produktu. Niestety pomijając wątpliwe efekty odchudzające, monodiety były wyczerpujące dla organizmu. Żaden bowiem owoc, warzywo, czy nawet jedno danie nie jest w stanie dostarczyć nam wszystkich niezbędnych składników odżywczych. Niedobory witaminowe były zatem na porządku dziennym, a organizm męczył się, co odbijało się i na samopoczuciu, i na metaboliźmie, który znacznie zwalniał.
Lata 70-te przyniosły wroga w postaci połączenia kalorii i węglowodanów. Hasło „jedz połowę” górowało wśród odchudzających się kobiet. Wina za zbędne kalorie spadała głównie na kluski, pierogi, ziemniaki i chleb. Ostatnimi czasy zaś wrogiem stał się tłuszcz. Moda na odtłuszczone produkty, rozprzestrzeniła się na rynku produktów spożywczych w tempie błyskawicznym, a pogubieni w tym wszystkim konsumenci rzucili się na „niskotłuszczowe” rzeczy jak na wybawienie.
Obecnie do najczęściej stosowanych diet odchudzających należą: dieta Atkinsa, dieta South Beach, dieta Śródziemnomorska, dieta Strażników Wagi i dieta Kopenhaska. Fora internetowe huczą od wpisów o stosowaniu tych diet. Jednak w tej pogoni za zbędnymi kilogramami zapomnieliśmy o zdrowym, racjonalnym odżywianiu. A przecież wg słownika języków obcych, dieta to „system odżywiania z ustaleniem jakości i ilości pokarmów, dostosowany do potrzeb organizmu”. Nie zapominajmy zatem o potrzebach swojego organizmu i nie ulegajmy chwilowej modzie na ostatnią „dietę-cud”. Zwłaszcza przed wakacjami!
Beata Mąkolska
www.fit.pl