- Nie widzę nic złego w chwilowym poluzowaniu hamulców w diecie. Róbmy to jednak świadomie. – mówi Michał Kowalski, trener sieci klubów CityFit. - Wartość energetyczna przeciętnej wielkości pączka z marmoladą to 300 kcal. Co trzeba zrobić, by je spalić? Na przykład 200 minut tańca, 40 minut biegu lub 35 minut ćwiczenia burpees itd.
Ale 300 kcal to także 2 duże jajka, 1 pomidor, 40 g sera mozzarella light, 2 łyżki mleka, pół ząbka czosnku, 1 łyżka octu balsamicznego, świeża bazylia, szczypta soli i pieprzu. Czyli pyszny omlet, który w porównaniu z pączkiem jest prawdziwym wulkanem energetycznym. Mimo, że mają tyle samo kalorii. O co więc chodzi? O jakość - a nie objętość - energii. Bo pączek, główny bohater Tłustego Czwartku, wcale nie jest taki tłusty. Mimo, że smażony na głębokim oleju zawiera znacznie mniej tłuszczu niż omlet. Czy to jednak go rozgrzesza?
- Nie, bo pączek po prostu jest nam zbędny, ponieważ nie dostarcza do organizmu niczego wartościowego. Zawartość białka jest właściwie znikoma. Za to zawartość cukru – znaczna. I to jest w nim najgorsze. Bo energia z cukru jest bardzo „ulotna”, jednocześnie nie pozostająca bez znaczenia dla poziomu insuliny w krwi. Nie odżywisz organizmu, a za to powiększysz zawartość podskórnej tkanki tłuszczowej. Ale możesz też spożyć 300 kalorii, w których 2/3 objętości energetycznej to tłuszcze nasycone i jednonienasycone, a dodatkowo 15 gramów białka oraz 40 gramów węglowodanów. Taka kompilacja składników zapewni przypływ energii i zaopatrzy Cię w odpowiedni poziom substancji budulcowych. Dlatego myśląc o rozsądnym odżywianiu pamiętajmy, że to nie kalorie są złe. Niewłaściwe może być jedynie ich źródło. Bez cukru w diecie przeżyjemy. Bez tłuszczu - nie. – tłumaczy trener CityFit.
Czy to znaczy, że mamy całkowicie zrezygnować z tego co słodkie? Na szczęście nie. Co więcej, według trenera CityFit „tłusty czwartek” możemy mieć raz na tydzień! I to z korzystnym skutkiem dla zdrowia psychicznego oraz wzmocnienia motywacji:
- Brzmi jak nonsens, ale to prawda! Daj sobie luz! Nie na co dzień, ale też niekoniecznie od święta. Załóżmy, że jesz w miarę systematycznie, 4 posiłki w ciągu dnia (śniadanie w domu, drugie śniadanie w pracy, obiad przed ćwiczeniami i kolację po powrocie do domu). To daje 28 posiłków tygodniowo. Jeżeli każde z dań jest w „makro założeniach” poprawnie skomponowane, zjedzone na czas, bez oszukiwania, to naprawdę nic się nie stanie, gdy raz odpuścisz. Mam na myśli jeden z tych 28 posiłków. Daj sobie chwilę oddechu i pozwól sobie na to, na co masz akurat ochotę.
Taki „tłusty czwartek” raz w tygodniu będzie uczciwą i zasłużoną nagrodą za regularne i odpowiednio zbilansowane posiłki na co dzień. I doskonale podtrzyma naszą motywację. Bo naszym największym sprzymierzeńcem w walce o smukłe i zdrowe ciało jest regularność i systematyczność. A nie pączek.