Dzieci często marudzą przy stole. Ich gusta kulinarne są bardzo zmienne. Z zasady potrafią nie lubić surowych warzyw, owoców. A priori negują też wszelkie nowości.
Czym skorupka za młodu
Jeśli dieta malucha nie była od początku odpowiednio wzbogacana w nowe produkty, to późniejsza adaptacja do różnych potraw będzie drogą bardzo wyboistą. Te smaki, które dziecko zna są dla niego lubiane, wszelkie nowości będzie negowało w imię zasady: „bo tak i koniec”. Fałszywym jest przekonanie, że dzieci rodzą się z awersjami do pewnych produktów. Zawsze w przedszkolu znajdzie się miłośnik szpinaku, czy zupy mlecznej. Dzieci są bardzo skłonne do naśladowania, dlatego też zagorzały przeciwnik wspomnianego szpinaku, zniechęci skutecznie do jedzenia zielonych liści połowę grupy trzylatków.
Rodzicom trudno uwierzyć w to, że dziecko nie rodzi się z wykształconymi preferencjami smakowymi. Owszem natura wyposażyła nas w kubki smakowe, które nad smak słony przedkładają słodki, ale to nie jest cała tajemnica dziecięcych awersji i preferencji. Dzieci widzą więcej, niż nam się wydaje. Jeśli mama nie lubi gotowanej marchewki, maluch na 100% tez odmówi jej jedzenia. Dlatego, kochani rodzice, siła drzemie w was, a przykład dawany dziecku zaowocuje szybciej, niż nam się wydaje. Zachęcajmy dzieci do sięgania po surowe warzywa, owoce, oryginalne kombinacje smakowe.
Ostry sprzeciw
Co robić, gdy dziecko definitywnie odmawia konsumpcji jakiegoś produktu? Może łatwiej zastanowić się, czego robić nie powinniśmy. Przede wszystkim – nie zmuszać na siłę, bo efekt osiągniemy wprost przeciwny. Młody człowiek znienawidzi dany produkt. Nie warto też z uporem podtykać dziecku wciąż tego samego produktu pod nos, bowiem niechęć do pokarmów może pojawić się także na skutek przesytu. Warto mieć świadomość, że wiele dzieci je byle jak” tylko dlatego, że rodzicom za bardzo zależy na tym, żeby jadły lepiej. Gdy rodzice zbyt przejmują się problemem diety syna, czy córki, dziecko zaczyna działać troszkę dla przekory. Nagradzanie rozkapryszonego człowieka za to, że zjadł jogurt, to droga prowadząca donikąd. Kojarzenie jedzenia z emocjami może w przyszłości prowadzić do wielu zaburzeń i problemów z jedzeniem. Dziecko nie może jeść dla mamy, taty, babci, czy nowego pluszaka. Co więcej – niezwykle ważna jest atmosfera towarzysząca przyjmowaniu pokarmów. Nerwy, groźby, krzyki podczas posiłków nie działają zbyt motywująco. Nikt z nas nie lubi wykonywać czegokolwiek pod przymusem i przysłowiowym „batem nad głową”. Atmosfera napięcia i przymusu przy posiłkach, wywieranie presji nie są dobrym rozwiązaniem. Niejedna mama krzyczy: „Karolinka, to je surową paprykę. A Ty dlaczego nie chcesz?!” Porównywanie dziecka do koleżanki, czy kolegi nie jest dobrym pomysłem, bo dziecko jest indywidualnością samą w sobie. Nie szukamy na świecie kopii, a Karolinka, która ładnie je, może gorzej malować, więc na płaszczyźnie kulinarnej nie ma co szukać ideałów. Dlatego często problem z brakiem apetytu u dziecka warto rozpatrzeć weryfikując postawę rodziców.
[-------]
Precz z monotonią na talerzu!
Zdrowie dziecka wymaga stałego urozmaicania codziennej diety. Niestety rodzice 2-3latka szybko przyzwyczajają się, że maluchowi smakują tylko wybrane potrawy i unikają eksperymentowania. To kardynalny błąd – eksperymentom w kuchni nigdy dość! Praktyka wskazuje, że potrawa, która dziś jest nielubiana, jutro może okazać się smakołykiem i odwrotnie – przysmak, często staje się znienawidzonym na całe tygodnie.
Każda potrawa powinna być podana estetycznie, kolorowo i oryginalnie. Można czarować na kanapkach, robić kropki z keczupu, czy dżemu, wagoniki z pieczywa, układanki, zapiekanki. Forma podania to często 90% sukcesu. Na talerz nakładamy niezbyt duże porcje, lepiej dołożyć dziecku coś jeszcze, niż przerazić wielką górą jedzenia przeznaczoną do spożycia. Warto zachować pewnego rodzaju higienę jedzenia. Przestrzegać stałych pór posiłków, a miedzy nimi nie podawać dziecku łakoci, bo dziecko się tym nasyci i nie będzie w stanie spożyć pełnego obiadu.
Zdrowa atmosfera
Warto wiedzieć, że dziecko jest bardzo podatne na okoliczności towarzyszące jedzeniu. Może się okazać, iż niejadana dotąd potrawa nagle u babci, czy sąsiadki posmakuje. Co często robi mama pytana, „Czy Kasia zje kanapkę z masłem?” Odpowiada – „Nie, Kasia nie lubi masła”. A główna bohaterka – Kasia – nawet nie dostała możliwości zabrania głosu w temacie. Dajemy dziecku szansę wypowiedzenia się samodzielnego. Jak odmówi, to trudno, ale zawsze pozostaje cień szansy, że się przełamie i spróbuje.
Podczas posiłków malucha nie strofujemy i nie krzyczymy. Subtelnie i delikatnie można dziecku zwrócić uwagę, ale tak, by nie czuło się winne, że trzyma widelec niezbyt zgrabnie, czy właśnie wylało trochę soku. Bardzo ważnym jest, aby do posiłków siadał jeszcze ktoś z rodziny. Nikt nie lubi jeść sam, dlatego dziecka nie należy karmić w odosobnieniu.
Ale przede wszystkim, warto zachęcać dziecko do wspólnego przygotowywania posiłków – kanapki przygotowane z mamą, czy tatą zdecydowanie bardziej smakują. A kulinarna podróż z maluchem może okazać się fascynującą przygodą zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica.
Dr Aleksandra Czarnewicz-Kamińska
www.poradniadietetyczna.fit.pl