23 czerwca wystartował eneloop expedition 2100 – paneuropejski, charytatywny projekt zainicjowany przez Panasonic Energy Europe. Trzy zespoły: z Polski (czerwony), Danii (fioletowy) oraz Wielkiej Brytanii (żółty) stanęły do rywalizacji, by wygrać dla wybranej przez siebie proekologicznej organizacji nagrodę w wysokości 21 000 euro.
eneloop expedition 2100 to 120-dniowa, piesza wyprawa przez Europę na trasie liczącej około 2100 kilometrów. Trzy duety rywalizują, by wygrać wsparcie dla wybranej przez siebie inicjatywy proekologicznej, w efekcie czego Panasonic Energy Europe przekaże 21 000 euro organizacji, wskazanej przez zwycięski zespół oraz po 2 100 euro dla organizacji wybranych przez pozostałe zespoły. Celem ekspedycji jest dotarcie do mety w Mediolanie z jak największą liczbą punktów. Można je zdobyć w rywalizacji w mediach społecznościowych, cotygodniowych wyzwaniach oraz podczas realizacji zadań, które czekają na drużyny w pięciu miastach na trasie ekspedycji.
Każdy zespół podąża inną, pieszą trasą przez Europę, aby dotrzeć z rodzinnego kraju do Mediolanu. Zespoły czerwony, żółty i fioletowy wystartowały odpowiednio z Poznania (Polska), Cambridge (Wielka Brytania) oraz Kopenhagi (Dania). Mapa trasy marszu każdego zespołu znajduje się na stronie internetowej eneloop expedition, dzięki czemu fani mogą śledzić swój ulubiony zespół i aktywnie pomagać mu podczas wyzwań na trasie.
Polskę reprezentuje zespół czerwony – Michał Chowaniec i Paweł Kalisz, którzy pokonują trasę na rzecz Amnesty International. Udało nam się porozmawiać z chłopakami na trasie!
Skąd pomysł wystartowania w takim wyścigu?
Wiele podróżowaliśmy po Rosji, sporo czasu spędziliśmy też w Azji. Czuliśmy ciągle niedosyt i wiedzieliśmy, że chcemy jeszcze przeżyć przygodę. Znaleźliśmy w Internecie informację o wyprawie eneloop expedition i poszliśmy za ciosem. I znów jesteśmy w drodze!
Jak wyglądały przygotowania do tak długiej wyprawy pod względem fizycznym? Czy uprawialiście wcześniej jakiś sport?
Wierzymy w nierozerwalność ciała i ducha. Nasze motto to: „W zdrowym ciele zdrowy duch!” Aktywność fizyczna towarzyszyła nam od zawsze. Trekking długodystansowy jest dla nas czymś nowym, więc dopiero sprawdzamy się w boju. Niewątpliwie sprawność uzyskana na siłowni, w sportach wodnych i sztukach walki pomogła nam przetrwać pierwszy miesiąc. Choć nie ma co ukrywać - przeprawa przez Karkonosze z 20 kilogramowym plecakami dała nam w kość.
Wiadomo, że w trakcie czterech miesięcy wędrówki mogą przydarzyć się różne rzeczy. Możecie zdradzić trochę kulis wyścigu? Czy macie przygotowany plan na kilka scenariuszy czy jednak wychodzicie z założenia, że co będzie to będzie, byle iść dalej?
Trasa uczy nas pokory. Obaj mamy łeb na karku, więc staramy się planować na dwa dni do przodu. Najważniejsze jest jedzenie i woda. Mamy domy na plecach, więc gdzie nam się uda dojść, tam się rozstawiamy z naszym sprzętem do gotowania i namiotami. Planujemy naszą trasę tak, by mieć okazję zaopatrzyć się w wodę pitną lub brakujące produkty przed wejściem w dzicz. Więcej możecie zobaczyć na naszym fejsbookowym fanpage'u, na który serdecznie zapraszamy.
Dlaczego akurat wybraliście Amnesty International?
Ta charytatywna organizacja jest bliska naszemu sercu. Już wcześniej mieliśmy z nimi do czynienia. Walczą o prawa do edukacji w mniej rozwiniętych krajach, a my wierzymy, że kształcenie jest niezbędne w walce o naturę. Uświadamianie ludzi przyniesie korzyści w przyszłości.
Na trasie czekają na Was różne wyzwania i zadania. Jakie do tej pory sprawiło Wam najwięcej frajdy, a które najwięcej trudności?
Każde zadanie jest wyzwaniem, a to tylko wyzwala w nas ducha rywalizacji. Mieliśmy duży ubaw przy zadaniu, w którym musieliśmy rozłożyć i złożyć namioty w jak najlepszym czasie. Pomogła wewnętrzna konkurencja i ciekawość, jak szybko można to zrobić. Wiele trudności sprawiło nam stworzenie latawca - wiatr był słaby a my wykończeni marszem przez góry Izerskie.
Co z dotychczasowej wyprawy najbardziej zapamiętacie? Może przydarzyła się jakaś przygoda, o której chcielibyście opowiedzieć? Albo któreś z odwiedzonych miejsc Was zachwyciło?
To, co jest najlepsze w ekspedycji to fakt, że każdy dzień jest na swój sposób wyjątkowy. Na naszej drodze spotykamy mnóstwo nietuzinkowych osób, a otaczająca przyroda powala nas na kolana. W tym tygodniu spotkaliśmy w Czechach szeryfa, znachora i strażnika leśnego. Z rana zaprosił nas do swojej kanciapy, którą nazwał pubem Artura. Miejsce było wypchane medalami i artefaktami z bujnej przeszłości. To była najlepsza poranna turecka kawa i najostrzejszy bimber z papryczką chili, jakie piliśmy w życiu! Nasz gospodarz podzielił się z nami tajnikami zielarstwa i chce odwiedzić Polskę - czekamy na odwiedziny!
Wolicie nocleg w namiocie rozstawionym w lesie czy ciepłe łóżko w hostelu?
Pierwszy raz w życiu nosimy cały dobytek na swoich plecach i chyba przyrósł nam już do kręgosłupów. Czujemy się niezależni i wolni. Gdzie nam się spodoba tam jest nasz dom. Odpowiadając na pytanie, wolimy nasze M1.
Po wielu dniach wędrówki pewnie marzycie o odpoczynku. Po dotarciu do mety zaplanowany macie długi urlop od aktywności?
Chcielibyśmy, serio chcielibyśmy. Obaj mamy swoje życia i kariery, ekspedycja wywróciła je do góry nogami. Powrót do rzeczywistości będzie szybki i z pewnością nie łatwy. Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć trzy dni w Mediolanie na odpoczynek po wyprawie. W końcu chyba zasłużyliśmy.
Pewnie, że zasłużyliście!
rozmawiał Łukasz Pęksyk