- Odchudzam się!
- Kiedy?
- Od jutra. Dzisiaj jest ostatni dzień kiedy jem wszystko na co mam ochotę i ile chcę!
Czy ten dialog nie brzmi znajomo? Za każdym razem kiedy stwierdzamy, że zaczynamy nowe życie, które ma się składać ze zdrowego żywienia, większej ilości ćwiczeń i pewnych obostrzeń które mają na celu poprawienie wyglądu i samopoczucia, to dzień przed, urządzamy sobie ostatnią ucztę. Ta ostatnia wieczerza, nie składa się z czegoś na co mamy naprawdę ochotę, lub ulubionego dania. Dlaczego? Dzieje się tak, ponieważ postanowienie o tym „lepszym, nowym życiu”, wynika zazwyczaj ze spontanicznej reakcji, spowodowanej niezmieszczeniem się w sukienkę z zeszłego lata, spodniami zbyt opinającymi się na udach, złym wyglądem w przymierzalni sklepowej ( o zgrozo!), ale na pewno nie świadomym i rozsądnym „postanowieniem poprawy”.
Wtedy to właśnie, reagując na ten ostatni dzwonek postanawiamy, że dzisiaj to jest ten ostatni dzień. Efektem jest zamienienie swojego organizmu w śmietnik. Wrzuca się do niego co jest pod ręką, nie zwracając uwagi na ilości połykanego jedzenia. W brzuchu ląduje wszystko. Od słodyczy, które przecież tak bardzo kocham, po niezdrowe przekąski i produkty, które są uważane za paskudztwa. Ze śmietnika robi się wysypisko. Coraz więcej i więcej śmieci ląduje w brzuchu. A jak samopoczucie? Jesteśmy opuchnięci, już nic się nie mieści na tym śmieciowym stosie, ale chwila! To przecież ostatni raz! Już jutro tylko woda i liść sałaty!
Jaki jest efekt po takiej imprezie? Wzdęty brzuch, uczucie ciężkości, często pojawiają się też bóle głowy. Jak tu przejść do nowego życia w takim stanie. . . oj chyba się nie da, nie dzisiaj. . . jutro. I cała karuzela napędza się na nowo.
Takie zjawisko nazywane jest efektem ostatniej wieczerzy. Jest ona bardzo popularne i szkodliwie, towarzyszy większości osób, które podejmują próbę zmiany trybu życia. Niewielu z nas wie jak z nim walczyć i przez to dalej popełnia dużo błędów, nie potrafiąc wprowadzić lepszych nawyków. Oczywiście można walczyć z tym zjawiskiem, ale do pojedynku z wrogiem trzeba się przygotować. Trzeba zadać sobie parę pytań: dlaczego chcę się odchudzać, zmienić nawyki, jaki jest mój cel. Zmiana na lepsze nie ma być przerażającą metamorfozą, nie należy się jej się bać. Bo czym byłoby życie gdybyśmy mieli sobie wszystkiego zabraniać? Jednak pewnych zmian trzeba dokonać, ale nie jutro! Skoro chcę coś zmienić, to tylko teraz! Nie chodzi mi oczywiście o natychmiastowe przerzucenie się na przysłowiowy liść sałaty i szklankę wody, ale o małe postanowienie, na przykład: jem pożywne śniadanie i zdrowsze słodycze. Powolutku, małymi kroczkami do celu!
Jeżeli właśnie stoisz przed lustrem ( lub za chwile to zrobisz!) i jesteś niezadowolona/ y ze swojego wyglądu, lub nagle zdajesz sobie sprawę, że twoja kondycja jest fatalna, a samopoczucie z dnia na dzień gorsze, pomyśl o konsekwencjach ostatniej wieczerzy występujących następnego dnia. Robiąc z organizmu wysypisko śmieci nic nie osiągniesz, a lepsze życie nigdy nie przyjdzie. Więc do boju!
Ewa Wójcicka
www.odchudzanie.fit.pl