Po czterdziestce dociera do nas znaczenie słów, że skóra z wiekiem się starzeje. Okazuje się że zmarszczki na czole i wokół oczu to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Gorsze jest to, że widzimy, że skóra naprawdę przestała być jędrna, zaczynamy rozumieć o co chodzi dojrzałym kobietom, gdy martwią się „chomikami” i dociera do nas, że choćbyśmy nie wiem jak młode czuły się psychicznie to głębokość bruzd nosowo-wargowych niechybnie zdradzi nasz wiek.
Medycyna estetyczna na ratunek
Nieprzypadkowo to właśnie kobiety czterdziestoletnie stanowią najliczniejszą grupę stałych klientek gabinetów medycyny estetycznej. Bo oprócz codziennej kosmetycznej pielęgnacji w tym wieku trzeba sięgnąć po mocniejsze i skuteczniejsze metody powstrzymania procesów starzenia. Pytanie tylko, co wybrać: osocze bogatopłytkowe, laser frakcyjny, botoks?
Zabiegi medycyny estetycznej można najogólniej podzielić na dwie grupy: takie gdzie skórze dostarcza się z zewnątrz składniki odżywcze, nawilżające i wypełniające (np. mezoterapia, wypełniacze) oraz takie, których działanie polega na stymulacji naszego organizmu do regeneracji, na zmuszeniu go do tego, by sam wytworzył nowe komórki (np. zabiegi laserem frakcyjnym, radiofrekwencja).
Osobną kategorię stanowi zabieg, który łączy te dwa sposoby działania. Mowa o mezoterapii osoczem bogatopłytkowym, pozyskiwanym z krwi pacjenta. Osocze podaje się w postaci iniekcji, jednak swoim działaniem wykracza poza klasyczny zabieg mezoterapii, gdyż zawarte w osoczu składniki stymulują skórę do produkcji własnych komórek.
Osocze bogatopłytkowe, czyli krew dla urody
Mezoterapia osoczem bogatopłytkowym, do stosowania której przyznaje się coraz więcej gwiazd, wpisuje się w najnowszy trend medycyny estetycznej, jakim są zabiegi autologiczne, czyli takie, które wykorzystują własne komórki i tkanki pacjenta. Należą do nich m.in. zabiegi wypełniania ubytków tkanką tłuszczową lub właśnie mezoterapia osoczem bogatopłyktowym.
– Jest to zabieg naturalny, bez ryzyka alergii, nietolerancji czy innych reakcji immunologicznych. Ma bardzo krótki czas gojenia, niewielkie kropki po ukłuciach już na drugi dzień są niewidoczne – mówi lekarz medycyny estetycznej, dr Urszula Brumer z warszawskiej kliniki medycyny estetycznej – Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak duże właściwości odżywcze i odmładzające posiada nasze osocze. Dzięki niemu stare włókna skóry zastępowane są nowymi, zmienia się nie tylko struktura skóry, ale i tkanek podskórnych - dodaje.
Zabieg rozpoczyna się od miejscowego znieczulenia twarzy kremem i pobrania niewielkiej ilości (ok. 20 ml) naszej własnej krwi do próbówek. Pobieranie przeprowadzane jest próżniowo (lub w warunkach próżniowych), dzięki czemu lekarz nie ma bezpośredniego kontaktu z krwią. Następnie krew poddaje się wirowaniu w medycznej wirówce laboratoryjnej. To w celu uzyskania osocza bogatopłytkowego, czyli koncentratu z komórkami regeneracyjnymi i czynnikami wzrostu, które będą pobudzać skórę do regeneracji. Uzyskany koncentrat ma barwę od złocistej do lekko pomarańczowej i można go nazwać eliksirem młodości. Lekarz wciąga go do strzykawki i ostrzykuje twarz lub/i inne okolice ciała pacjenta. Płytkim iniekcjom w odstępach około centymetra jest poddawana cała twarz, łącznie z powiekami, szyją i dekoltem. Przeprowadzona w profesjonalnym gabinecie terapia jest szybka (trwa niecałą godzinę), sterylna i bezpieczna. A efekt ogólnego odmłodzenia jest spektakularny.
Odmładzanie, wygładzanie, wypełnianie
W momencie wstrzyknięcia w skórę osocza, uwalniane są zawarte w nim czynniki i mediatory wzrostu. Substancje te stymulują komórki skóry do namnażania się, a tym samym pobudzają fibroblasty do wytwarzania nowej elastyny i kolagenu. Celem zabiegu jest poprawa napięcia, elastyczności i gęstości skóry oraz wyraźne spłycenie zmarszczek.
Osocze bogatopłytkowe można też stosować do wypełniania głębszych zmarszczek i bruzd. Zabieg przypomina nieco wypełnianie kwasem hialuronowym – tyle tylko, że na efekt należy poczekać, gdyż niwelowanie zmarszczek następuje w efekcie pobudzenia do działania własnych komórek skóry. Po pewnym czasie zmarszczki wokół oczu (kurze łapki, cienie), fałdy nosowo-wargowe, fałdy na szyi i karku, a nawet blizny po trądziku stają się wyraźnie wygładzone. Zanika brzydki efekt „opadającej” skóry. Wyglądamy o kilka lat młodziej, bo nie tylko „rozprasowują się” zmarszczki, ale także poprawia się faktura i koloryt skóry. Mezoterapia osoczem bogatopłytkowym działa nawet na łysienie typu męskiego, pobudzając cebulki włosowe do wytwarzania nowych mocnych włosów.
Czy mezoterapia osoczem bogatopłytkowym to lepsza metoda od botoksu lub kwasu hialuronowego? Według Dr Urszula Brumer nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. – Każdy zabieg ma swoje miejsce w medycynie estetycznej. Przychodzą do mnie różne pacjentki. Jedne nie wiedzą, na którą metodę się zdecydować, ale chcą wyglądać naturalnie, bez efektu maski. Nie chcą iść do pracy i być posądzone o to, że „coś sobie zrobiły”. Inne pacjentki próbowały już wszystkiego i chcą odwrócić niechciane, nienaturalne skutki operacji. Są i takie kobiety, które nie lubią się często kłuć, za to oczekują trwałego efektu. Osocze działa przeciwzapalnie i wyraźnie cofa zegar na naszej twarzy od pięciu do dziesięciu lat. Rezultaty są tak doskonałe, że jest to w tej chwili mój numer jeden wśród odmładzających zabiegów medycyny estetycznej.
Jeśli robi Ci się słabo na widok krwi, nie musisz się martwić, że będziesz nią ostrzykiwana. Osocze bogatopłytkowe jest bowiem substancją złocistożółtą lub lekko pomarańczową. Zatem jeśli jesteś w okolicy 40. roku życia i pragniesz przywrócić blask młodości, zachowując w pełni naturalny wygląd, to mezoterapia osoczem bogatopłytkowym jest zabiegiem dla Ciebie.
www.senior.fit.pl
Odmładzanie osoczem bezpłytkowym - co to takiego?
Niepokój pojawia się w okolicach trzydziestki wraz z pierwszymi ledwo jeszcze zarysowanymi, delikatnymi zmarszczkami. Większość z nas szybko o nich zapomina, bagatelizuje lub myśli – jeszcze jestem młoda, jeszcze mam czas, jeszcze zdążę. Dopiero dekadę później dopada nas panika. Bo twarz w lustrze coraz mniej przypomina tę z czasów, gdy miałyśmy osiemnaście lat. Witajcie w gronie 40+