– Ciągle żyję, mam się świetnie i koncertuję – mówi ze śmiechem artysta – nie mam problemów ze zdrowiem, mimo że niektóre media notorycznie przypisują mi choroby, szczególnie te związane z sercem – dodaje
Krzysztof Krawczyk co roku przechodzi serię badań lekarskich, które znów wypadły znakomicie. Mimo, że artysta mógłby już dawno korzystać z uroków życia wylegując się latem w swoim ogrodzie, on ciągle woli koncertować. I jak sam przyznaje, nie robi tego tylko i wyłącznie dla pieniędzy – Ja po prostu nie wyobrażam sobie życia na emeryturze, przed telewizorem w kapciach, dzień za dniem. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze byłem w trasie, zawsze grałem koncerty. To one mnie napędzają. Teraz robię sobie wolne od poniedziałku do czwartku, ale w weekendy występuje. Kontakt z publicznością jest dla mnie adrenaliną, narkotykiem. Bez tego pewnie zwiądłbym i usechł – mówi Krawczyk.
Piosenkarz powołuje się przy tym na anegdotę, związaną z Mieczysławem Foggiem – Mieciu zapytał lekarza – jak długo będę żył? Tak długo, jak będziesz występował – odpowiedział mu lekarz. Długo szukałem, zanim znalazłem mojego anioła Ewunię. Miałem wcześniej dwie żony, dużo kobiet. Podobny był mój ojciec, taki byłem ja. Widocznie w rodzinie Krawczyków to jest dziedziczne, że nie od razu znajdujemy swoje kobiety. Jestem szczęśliwy z moją żoną Ewą. Dała mi miłość, ciepło oraz bezpieczeństwo, którego potrzebowałem, ale wcześniej nie miałem.
Zobacz co Krzysztof Krawczyk sądzi o swoim ulubionym drinku:
www.fit.pl