Choć z zewnątrz może się wydawać, że po prostu „nie chce Ci się ruszyć”, prawdziwe przyczyny rezygnacji z aktywności są często ukryte dużo głębiej. Jednym z kluczowych czynników jest brak konkretnego celu – a więc sytuacja, w której nie wiesz, po co właściwie ćwiczysz. Bez wyraźnej motywacji mózg szybko podpowiada, że „można sobie dziś odpuścić”, zwłaszcza jeśli efekty nie przychodzą od razu.
Kolejnym aspektem są ograniczające przekonania, wyniesione z dzieciństwa lub przeszłości: „nigdy nie miałem kondycji”, „sport to nie dla mnie”, „i tak nie osiągnę efektu”. Tego rodzaju myśli sabotują nasze działania już na starcie. Co ciekawe, wiele osób nieświadomie boi się… sukcesu. Bo zmiana sylwetki to też zmiana tożsamości – i pojawienie się lęku: „czy inni mnie zaakceptują?”, „czy wytrzymam w nowej wersji siebie?”.
Sabotaż treningowy może przyjmować różne formy. Od wiecznego odkładania działania, przez zbyt intensywne początki, które szybko prowadzą do wypalenia, aż po wybieranie aktywności, które są wygodne, ale nieskuteczne. Zdarza się, że ktoś ćwiczy, ale rekompensuje to objadaniem się lub ciągłym „cheat day’em”. Nierzadko też pojawia się emocjonalna presja ze strony otoczenia – lęk przed krytyką lub zazdrością innych może skutecznie powstrzymać przed wyjściem z tzw. „starej wersji siebie”.
Ciało również może wysyłać sygnały. Jeśli jesteś chronicznie zmęczony, śpisz po 5 godzin i żyjesz w stresie – organizm zacznie się bronić. I bardzo możliwe, że zamiast faktycznego lenistwa, to zwykłe przeciążenie doprowadza Cię do rezygnacji. Jednak nie rozumiejąc tych sygnałów, wpadasz w błędne koło: zmęczenie → brak treningu → wyrzuty sumienia → jeszcze większy stres → znów brak treningu.
Sabotowanie własnego treningu to złożony mechanizm, w którym mieszają się przekonania, emocje, nawyki i potrzeby ciała. Zamiast obwiniać się za brak konsekwencji, warto przyjrzeć się sobie głębiej. Co Cię naprawdę blokuje? Czego się boisz, gdy myślisz o zmianie? Kluczem może być redefinicja celu, praca nad przekonaniami, małe kroki zamiast rewolucji i zrozumienie, że czasem nie chodzi o to, by cisnąć mocniej – ale by zadbać o siebie mądrzej. Sabotaż to nie wróg. To informacja. A kiedy nauczysz się ją czytać – przestaniesz się zatrzymywać w połowie drogi.