Pierwszy kontakt z czołówką Mactronic Maverick
Z zasady nigdy nie czytam instrukcji. Tym razem nie przejrzałem przed testem nawet specyfikacji technicznej czołówki Mactronic Maverick. Dam się zaskoczyć, a co!
Pierwsze wrażenie - czołówka, jak czołówką. Dobrze spasowany sprzęt, solidne materiały i wygodny pasek. Całość czuć w ręce i początkowo na głowie. Po kilku minutach idzie się jednak przyzwyczaić. Latarka waży 100 gramów, a to jest już odczuwalne. To nie pchełka, którą założymy i przestajemy o niej myśleć. Ale coś za coś.
Mactronic zamknął w Mavericku kilka interesujących funkcji. Czołówka ma tryb ZOOM, pozwalający na skupianie i rozpraszanie światła. Im węższy strumień tym możemy doświetlić dalszą odległość. Jest też możliwość wygięcia czołówki, tak by świeciła nam pod stopy.
Kwestia idealnego rozlokowania światła pozostaje więc otwarta. Ja lubię świecić szeroko i pod kątem mniej więcej 45 stopni. Nie muszę mieć oświetlonych butów, wolę raczej by snop światła zaczynał się metr przede mną.
Można też regulować moc oświetlenia. Możemy wybierać z trzech trybów. Im niższa moc tym dłuższy czas działania baterii. Czysta fizyka i nic odkrywczego. Szczegółowe dane dotyczące mocy i czasu działania znajdziecie na dole pod tekstem.
Magiczne gesty
Najciekawsza jest jednak możliwość włączania i wyłączania latarki gestem. Czujniki ruchu bezbłędne wychwytują machnięcie przed latarką nawet w rękawiczkach. Opcja ta działa jedynie z najsilniejszym trybem świecenia, więc warto to odnotować.
To niesamowicie wygodne rozwiązanie, zwłaszcza gdy mamy brudne ręce (na przykład przy pracy w warsztacie) lub biegamy w rękawiczkach. Ma jednak swoje minusy. Sensory są bardzo czułe. Każde nawet niecelowe, machnięcie kończy się włączeniem lub wyłączeniem latarki. Wielokrotnie zdarzało mi się to podczas wycierania ręką potu z czoła. W końcu zdecydowałem się wyłączyć tą funkcję. Tym bardziej, że klasyczny przycisk sterujący jest duży i wygodny. Bez problemu obsługuję go nawet w rękawiczkach.
Akumulator czy paluszki?
Maverick zasilany jest ogniwem litowo-polimerowym 3.7V 800 mAh lub trzema bateriami AAA. Akumulator ma wbudowane wejście micro USB i ładujemy go kabelkiem i ładowarką od telefonu. Wybierając się w dłuższa trasę zawsze warto więc mieć dodatkowy komplet paluszków.
Bieganie po zmroku z czołówką - wrażenia
Bieganie po zmroku wcale nie musi ograniczać się do wybierania tylko oświetlonych terenów. Czołówka daje mi wolność wyboru. I generalnie w bieganiu sprawdza się znakomicie, o ile tylko nie pada.
Bieganie w deszczu ze światłem czołówki to już dziwne przeżycie. Przed oczami przewijają się tysiące świetlnych kreseczek, skutecznie ograniczających widoczność. Jest w tym wiele uroku i piękna, ale brakuje wygody. Wtedy warto włączyć tryb najsłabszego świecenia i zwolnić dla bezpieczeństwa. Silny strumień światła odbijający się od kropel wody, potrafi skutecznie oślepić.
Mactronic Maverick - czy warto?
Prezentowana latarka czołowa kosztuje na stronie producenta 196,99 zł i jest to właściwie najtańsza na ten moment oferta. Czy 200 zł za czołówkę to dużo? I tak i nie. W tym segmencie na rynku krajowym ciężko będzie znaleźć coś lepszego w podobnych pieniądzach. Dlatego moim zdaniem warto się jej bliżej przyjrzeć. Jeśli tylko nie zniechęci was rozmiar - Mactronic Maverick mogę śmiało polecić.
Garść suchych informacji:
- dioda XP-L Cree
- cztery tryby świecenia:
510 lm, zasięg 150 m, 2,5 godziny świecenia
240 lm, zasięg 100 m, 5,5 godziny świecenia
30 lm, zasięg 35 m, 21 godzin świecenia
miganie, 1,5 godziny świecenia - możliwość regulacji zasięgu
- czujnik ruchu do włączania i wyłączania oświetlenia
- zasilanie akumulatorem 800 mAh albo trzema bateriami AAA
- wymiary 62 x 46 x 45 mm
- łączna masa 209 g (akumulator 97 g plus reszta 112 g)
- odporność na warunki zewnętrzne IP64
- czas ładowania akumulatora do pełna: 2,5 godziny
