Po co ci dieta?
Sezon bikini – słyszysz o nim odkąd na niebie zaczęły pokazywać się pierwsze promienie słońca, czyli mniej więcej od stycznia. Z okładek czasopism spoglądają na ciebie panie tak chude, że podejrzewasz, że wzorem jednej z gasnących już gwiazd polskiego celebryckiego światka żywią się jedynie energią słoneczną. Reklamy kostiumów kąpielowych (już twoja bielizna zasłania więcej) prześladują cię od połowy kwietnia, a o tym, że powinnaś przejść na dietę, by móc niczym królowa swojej własnej bajki paradować w bikini czytasz już od połowy marca. Twoje mające rozmiar 34 (aż sama się dziwisz, że jeszcze z nimi wytrzymujesz) i wiecznie będące na diecie koleżanki, ściskające w dłoniach nieistniejące wałki tłuszczu i rozprawiające o tym, ile jeszcze muszą schudnąć (ciekawe z czego?!) również nie poprawiają ci nastroju. I jak tu nie mieć kompleksów?
Kobieta, która chciałaby z wdziękiem rosyjskiej baletnicy wpasować się w dzisiejszy kanon piękna powinna mieć duże i jędrne piersi, równie jędrne pośladki bez śladu cellulitu, płaski brzuch z delikatnie zarysowanymi mięśniami i...taką listę „wymagań” można mnożyć.
Dawniej mówiło się, że „lepiej być starą niż martwą”. Dziś to już nieaktualne, bo liczy się atrakcyjny wygląd i kult młodości, co oznacza, że jeśli przekroczyłaś magiczną czterdziestkę, to nie ma dla ciebie ratunku.
Dziewczynkom od najmłodszych lat wmawia się, że powinny być zawsze perfekcyjnie uczesane, ubrane i umalowane przez co, gdy dorastają są już przekonane o tym, że by do czegoś w życiu dojść trzeba odpowiednio się prezentować. A potem okazuje się, że nawet jeśli wyglądają (i tylko one wiedzą, ile pracy je to kosztowało), to muszą udowadniać, że ładna nie znaczy głupia. I tak źle, i tak niedobrze.
Głoduj i...zrzędź
Ile uda ci się zrzucić na tej diecie na której z głodu umarłoby nawet małe dziecko? Zgubisz 2-3 kilogramy, które wrócą z nawiązką, gdy tylko znów zaczniesz normalnie jeść. To dość wysoka cena za kilka tygodni fatalnego humoru, odmawiania sobie wszystkiego i patrzenia wzrokiem zakochanego spaniela na te słodkości, które są ci jednocześnie tak bliskie i...tak dalekie. Dzieci schodzą ci z drogi (choć zawsze wszędzie było ich pełno), a partner do perfekcji opanował sztukę bycia niewidzialnym (zastanawiasz się nawet czy zamiast z mężczyzną nie związałaś się z jakimś cholernym ninja). Czekolada śni ci się po nocach (i to byłoby na tyle jeśli chodzi o twoje fantazje erotyczne), marzysz o tym, by wbić zęby w pyszną i aromatyczną lasagne, a za szarlotką swojej mamy tęsknisz tak, że aż ściska cię w środku (a może to głód, a nie tęsknota?).
I tak maleje nie twój rozmiar, a liczba osób do których możesz się odezwać, bo większość z nich ma już dość twoich huśtawek nastrojów i wiecznie skwaszonej miny. A chyba nie taki efekt chciałaś osiągnąć...
Dieta to zdrowie? Niekoniecznie!
Wprawdzie możesz zgodnie z najnowszą modą bojkotować gluten, jadać jajka tylko od szczęśliwych kur, w poniedziałki, środy i czwartki być weganką, we wtorki i piątki wegetarianką, a w weekendy stosować oczyszczającą głodówkę, tylko...po co?
Zamiast łykać niczym młody pelikan kolejne „fit nowinki” i wydawać krocie na „produkty light”, które z odchudzaniem wspólnego mają tylko to, że skutecznie, ale systematycznie odchudzają twój portfel – podejdź do tematu rozsądnie. Nie katuj się dietami, nie zamykaj lodówki na kłódkę (to i tak nic nie da skoro wszystkie kaloryczne przekąski masz schowane gdzie indziej) i nie próbuj przeżyć dnia o liściu sałaty (prędzej wyrosną ci od tej zieleniny królicze uszy niż znikną dodatkowe kilogramy).
Jeśli przez cały dzień nie jesz praktycznie nic, a wieczorem rzucasz się na cokolwiek, co nadaje się do spożycia, to nie dziw się, że twoja waga ani drgnie. Stoi w miejscu prawie tak samo wytrwale jak twoje lokalne kółko różańcowe, które plotkuje o każdym, kto pojawi się w zasięgu ich wzroku.
Porada!
Pamiętaj, że najlepsze efekty daje trwała zmiana nawyków żywieniowych. Dobrze jest również wprowadzić do swojego planu dnia aktywność fizyczną. Piękno i bycie fit ma swoją cenę, co potwierdzają eksperci z mikrorata.pl „Część naszych klientek bierze pożyczkę na catering dietetyczny, na weekend w SPA, albo na wczasy odchudzające. Udzielamy wsparcia finansowego na dowolny cel, więc zakup zabiegów odchudzających czy upiększających dzięki pożyczce jest jak najbardziej możliwy”
Pokochaj swoje krągłości
O ile nie przypominasz ludzika Michelin, a twoje wymiary nie zbliżają się niebezpiecznie do wymiarów idealnej...kuli, to diety możesz sobie darować. Zbytnia chudość nie wygląda ani ładnie, ani estetycznie. Chyba nie chcesz, by dawno niewidziani znajomi zamiast prawić ci komplementy, pytali o to czy nie jesteś ciężko chora i by odwracając wzrok zastanawiali się nad tym, ile ci jeszcze zostało (i nie, nie chodzi tu o kilogramy do zrzucenia).
Wzięłaś się za siebie i teraz obsesyjnie niczym urząd skarbowy rozliczenia podatkowe analizujesz cyfry na wadze. Wystarczy mały przestój i chwilowy brak efektów a już wali ci się świat. Paranoja na punkcie idealnej figury psuje humor (i tobie i innym) bardziej niż wałeczki. Wyluzuj, bo niebawem staniesz się dla otoczenia tak niestrawna jak ten szpinak (koniecznie bez przypraw!), który właśnie próbujesz pochłonąć.
Schudłaś i...co z tego?
Załóżmy, że ci się udało. Schudłaś! Mieścisz się w spodnie, które ostatnio miałaś na sobie jeszcze przed porodem, a garsonka nigdy wcześniej tak dobrze na tobie nie leżała. Miło jest również poprosić w sklepie o sukienkę w mniejszym rozmiarze niż wcześniej i nie musieć wciągać brzucha, gdy ją mierzysz. A...i wreszcie widzisz swoje stopy (swoją drogą są całkiem ładne), bo brzuch ci ich nie zasłania.
Ale...gdy mija pierwsza euforia okazuje się, że...nic się nie zmieniło. Mężczyźni nie ustawiają się do ciebie w kolejce (chyba że jesteś kasjerką), nie rozbierają cię wzrokiem (a szkoda) i nie patrzą tak, że rumienisz się (a masz już swoje lata) myśląc o tym, co mogliby z tobą zrobić, gdybyś tylko im na to pozwoliła (i gdyby oni też tego chcieli). Koleżanki wprawdzie na początku pochwaliły twoją nową figurę, lecz obecnie już nikt się nią nie zachwyca.
Sukces na który tak ciężko pracowałaś ma gorzki smak, a bycie szczupłą wcale nie sprawiło, że zmienił się cały twój świat. Nie dostałaś podwyżki, nie zakochałaś się bez pamięci, nie wyjechałaś na egzotyczne wakacje (wszystko wydałaś na równie egzotyczne diety) i nikt nie zaczepia cię na ulicy, by powiedzieć ci, że świetnie wyglądasz. Trochę smutno, prawda?