Jeden z czołowych polskich siłaczy zapowiada, że ma zamiar mocno namieszać w tegorocznej odsłonie zawodów z cyklu Strong Man. I może mu się udać, bo przemawia za nim olbrzymie doświadczenie i znakomite warunki fizyczne. Jak sam mówi, chce zakończyć swoją karierę mocnym akordem i pokazać, że doświadczenie i właściwa strategia ma w sporcie ma olbrzymie znaczenie.
O tym, czy Strong Man to zdrowa dyscyplina sportu, jak się ją trenuje i jak zostać siłaczem, mieliśmy okazję porozmawiać z Jarosławem Dymkiem podczas Radomskiej Wiosny Studenckiej, w ramach której odbyły się m.in. zawody Strong Student, wzorowane na zawodach Strong Man. Głównym sędzią i prowadzącym tej imprezy był właśnie Jarek Dymek.
Na czym polegają zawody Strong Student?
Jarosław Dymek: – Są to już trzecie zawody tego typu, w których zawodnicy przede wszystkim się bawią, ale tak naprawdę rywalizują w tych samych konkurencjach, w których my rozgrywamy zawody. Co więcej: rywalizują na tym samym sprzęcie, bo np. te walizki, wagi, „buszmen” czy belka są używane podczas naszych zawodów. To dokładnie ten sam sprzęt. Oprócz akcentu zabawowego jest więc też akcent rywalizacji. Jestem w Radomiu już drugi raz, niektóre twarze wśród startujących zawodników widzę już po raz drugi, wiec liczę na to, że ich wyniki poprawiły się przez ten czas i to znacznie. Chwała im za to, że trenują, że coś robią i że chcą się bawić, bo przecież o to chodzi podczas tego typu imprez.
Co trzeba zrobić, żeby wziąć udział w tego typu zawodach?
– Wystarczy parę wizyt na siłowni, trochę pewności siebie i ogólna sprawność fizyczna, ponieważ ciężary są tutaj tak dobrane, by nieprofesjonalni zawodnicy mogli się tym bawić i nie zrobić sobie krzywdy. Ale żeby startować w naszych zawodach, trzeba mieć już parę ładnych lat treningów za sobą, żeby nie nabawić się kontuzji. Bo kontuzje są najczęstszym wrogiem zawodników w naszej dyscyplinie.
Niektórzy twierdzą wręcz, że Strong Man to niezdrowa dyscyplina, choćby dlatego, że wiąże się z olbrzymimi przeciążeniami dla organizmu
– Żadna dyscyplina sportu – i mówię to z pełnym przekonaniem – nie jest zdrowa, jeśli uprawia się ją na poziomie mistrzowskim, profesjonalnym. A Strong Man wcale nie mieści się w czołówce tych najbardziej niezdrowych. Myślę że mieści się mniej więcej w środku tabeli. Są dyscypliny sportu olimpijskie i nieolimpijskie, które są dużo bardziej kontuzjogenne niż Strong Man.
Ostatnio rzadziej widywaliśmy pana na zawodach z cyklu Strong Man. Czy w tym sezonie stanie pan do rywalizacji o miano największego siłacza?
– Tak. Ze względu na kontuzje, które mnie nie omijały, jak i ze względu na mój wiek – mam już 36 lat – startuję teraz rzadziej. Wybieram imprezy najbardziej prestiżowe, przygotowuje się do nich dłużej, także z tego względu, ze w tym wieku organizm wolniej się regeneruje i nie mogę go eksploatować tak, jak kiedyś. Wybieram więc najważniejsze imprezy. W tym momencie priorytetową imprezą są dla mnie Mistrzostwa Europy, które zostaną rozegrane 23 czerwca w Łodzi. A później Mistrzostwa Świata.
Jakie są pańskie cele na te dwie imprezy?
– Na Mistrzostwach Europy chciałbym znaleźć się w pierwszej trójce, a na Mistrzostwach Świata chce dostać się do finału, czyli być w pierwszej dziesiątce. Byłem na Mistrzostwach Świata cztery razy. Myślę, że ten piąty będzie ostatni, bo ten sezon będzie ostatnim moim sezonem i na zakończenie kariery przydałby mi się taki sukces.
Kogo uważa pan za swojego największego rywala?
– W tym momencie Mariusz Pudzianowski jest kraju nieosiągalny dla nas wszystkich. Najpierw jest Mariusz, potem mała przerwa i dopiero potem reszta zawodników. Choć ten dystans w tej chwili się zmienia. O ile w ubiegłym roku większość zawodów była przewidywalna, w tym roku rywalizacja i chęć zdobycia najwyższych laurów jest bardzo duża. Wszyscy zawodnicy ciężko trenowali i naprawdę wiele może się zdarzyć.
Jak wygląda przygotowanie do takich zawodów? W jaki sposób się trenuje, czy trzeba przestrzegać jakiejś specjalnej diety?
– W naszej dyscyplinie sportu dieta oznacza jeść dużo i smacznie. Nie musimy liczyć kalorii, nie musimy specjalnie dbać o to, ile zjemy – raczej trzeba dbać o to, żeby zjeść wystarczająco dużo. A jeśli chodzi o przygotowanie, to jest kilka okresów w roku: są okresy startowe, okresy przygotowań i okresy roztrenowania. Teraz akurat jest ten najbardziej gorący okres, bo zawody juz za niecały miesiąc, więc staram się ćwiczyć nawet dwa razy dziennie. Otworzyłem niedawno własną siłownię i klub fitness w Malborku, gdzie „załatwiam” ćwiczenia aerobowe i siłowe. Ale tak naprawdę to tylko dodatek – największą pracę i najwięcej siły wkładam w tzw. trening na hali. Mamy halę, gdzie jest składowany sprzęt, używany w zawodach i ćwiczymy te konkurencje, które są na zawodach. To pochłania najwięcej czasu i energii. Do tego przykładam się najbardziej.
Czy którąś z konkurencji w ramach Strong Man lubi pan w jakiś szczególny sposób?
– Kiedyś miałem swoje ulubione konkurencje, teraz to się zaciera. Staram się raczej „podciągać” w tych konkurencjach, w których jestem słabszy. A to jest bardzo ważne, bo brałem udział w zawodach, w których zdarzało się, że zawodnik nie wygrał żadnej dyscypliny, a wygrywał całe zawody. Bo równość we wszystkich konkurencjach liczy się najbardziej.
Czy każdy może być strongmanem?
– Nie. I wcale nie namawiam do trenowania tej dyscypliny na siłę tylko dlatego, że teraz jest popularna. Namawiam do trenowania czegokolwiek. I warto tutaj stosować zasadę piramidy: jej podstawę powinno tworzyć jak najwięcej elementów – próbujmy wszystkich dyscyplin sportu, bawmy się, czym się da: grami zespołowymi, gimnastyką, pływaniem itp. W miarę upływu czasu, tak samo jak piramida zwęża się ku wierzchołkowi, powinniśmy zawężać swoje zainteresowania, a wierzchołkiem powinna być nasza, kierunkowa dyscyplina. Inaczej mówiąc, zawężamy ilość dyscyplin, szukając tej najlepszej dla siebie. I dopiero wtedy na czubku znajdujemy tą właściwą. To wcale nie musi być strongman, czy ciężary – to może być cokolwiek.
Skoro już jesteśmy przy temacie aktywności, jak pan ocenia stan kultury fizycznej i aktywności u Polaków?
– Kiedy jeszcze pracowałem w szkole (Jarosław Dymek pracował m.in. jako wychowawca w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Malborku – przyp. red.) wyglądało to bardzo źle. Była to sprawa zaniedbana i przez rodziców, i przez oświatę, i chyba przez samych nauczycieli. Teraz zauważyłem tendencję do dbania o sylwetkę. Trenowanie staje się modne i myślę, że za kilka lat przełoży się to na dużo zdrowsze pokolenie, które będzie miało w nawyku dbanie o własne zdrowie. Tak jak nawykiem było kiedyś np. palenie papierosów i noszenie długich włosów, tak za kilka lat, mam nadzieję, nawykiem będzie uprawianie kultury fizycznej. Nie sportu – bo sport nie jest do końca zdrowy, tylko szeroko rozumianej kultury fizycznej. Mam nadzieje, że właśnie w tą stronę to wszystko pójdzie. Myślę, że to bardzo dobra moda.
Rozmawiał Tomasz Kolasa
Fot. Grzegorz Dacka (1, 3), www.dymek.pl (2,4)