Amerykański biegacz i słynny trener biegaczy amatorów gościł niedawno w Warszawie, gdzie trenował biegaczy startujących w Półmaratonie Warszawskim. Specjalnie dla portalu FIT.PL opowiedział o swojej metodzie i zaletach biegania.
Pańska metoda treningowa zrewolucjonizowała świat biegowy, jak przed laty zupełnie nowe metody treningowe wykonywane przez Janusza Kusocińskiego, czy też Emia Zatopka. Skąd wzięła się metoda biegu przeplatana z marszem? Celem prawie każdego biegacza jest przebiegnięcie całego maratonu, a Pan już od startu proponuje by przeplatać bieg z marszem?
– Swoją metodę biegu przeplatanego marszem wprowadziłem w 1974 roku na zajęciach dla początkujących adeptów biegania. Wszyscy w grupie z przyjemnością biegali w ten sposób, a ponadto nie było żadnych kontuzji. A gdy nie dokuczają kontuzje, biegacze stopniowo poprawiają swą formę. Pod koniec lat 70. zacząłem stosować swoją metodę na zajęciach dla początkujących maratończyków – w opinii doświadczonych maratończyków była zbyt prosta. Jednak już na początku lat 80. wielu nowicjuszy, którzy korzystali z mojej metody, biegało szybciej niż weterani. Wyniki wielu badań wskazują, że biegacze, którzy z biegu ciągłego na całej trasie przestawią się na marszobieg, poprawiają swój czas pokonania maratonu o 13 minut (w przypadku półmaratonu – o ponad 6 minut). Zawodnicy zmieniają więc sposób biegania, ponieważ chcą uzyskiwać lepsze rezultaty. Ma to szczególne znaczenie na długich dystansach – marszobieg pozwala zachować siły na szybki finisz.
Jest Pan znany nie tylko jako trener, ale przede wszystkim zawodnik. Jak wyglądały pańskie przygotowania do maratońskiego debiutu?
– W maratonie wystartowałem po raz pierwszy po pięciu latach uprawiania biegania. Nie byłem dobrze przygotowany do takiego dystansu, nie było więc to łatwe doświadczenie. Zacząłem szukać lepszych strategii treningu i startów, które zmniejszyłyby liczbę kontuzji oraz pozwoliły na szybki bieg tuż przed metą. Gdy zacząłem stosować marszobieg, okazało się, że na dystansie maratońskim pokonuję czołowych zawodników dużo wyraźniej niż w biegach na 5 czy 10 km.
[-------]
Z każdym rokiem biega coraz więcej ludzi, pojawiają się kampanie zachęcając ludzi do biegania. Znaczący progres obserwujemy także i w Polsce. Jak się podobał panu ostatni Półmaraton Warszawski i jaką widzi pan dalszą przyszłość stołecznej imprezy? Czy Warszawę stać za 5-10 lat na przybliżenie się do ilości uczestników maratonów z Bostonu lub Nowego Jorku?
– Półmaraton Warszawski i wszystkie towarzyszące mu imprezy to było wspaniałe doświadczenie. Na trasie świetnie nam się biegło w kilkudziesięcioosobowej grupie Galloway Timex Team, która pokonała trasę moją metodą w czasie ok. 2 godz. 30 min. Wierzę, że warszawski bieg nadal będzie się rozwijał – nic nie stoi na przeszkodzie, by dorównał imprezom w Bostonie czy Nowym Jorku.
W Stanach Zjednoczonych, popularność biegów ulicznych jest tak wielka, ponieważ:
1) na mecie stwarza się unikalną atmosferę sukcesu i docenia osiągnięcia każdego biegacza,
2) organizatorzy starają się, by każdy bieg był niezwykły i wyjątkowy,
3) biegacze zachęcają swoich przyjaciół i znajomych do wspólnego treningu i startów – i wielu stosuje moją metodę.
Czy w swej długiej historii trenerskiej miał pan do czynienia z osobami, które nigdy nie przepadały za sportem, a nagle zapragnęły pobiec w maratonie?
– Ponad połowa osób, z którymi pracuję (a jest ich każdego roku 30 tys. w samych Stanach) to debiutanci, bez doświadczenia lub z niewielkim doświadczeniem biegowym. Maraton albo półmaraton to dla większości pierwszy poważny start. Liczba takich osób wzrosła szczególnie w ostatnich dziesięciu latach. Niemal wszyscy, którzy stosują moje programy treningowe, odnieśli sukces.
Czy ma Pan kontakt z osobami, z którymi zaczynał Pan współpracę? Dalej biegają, namawiając znajomych i przyjaciół do biegania, czy też – jak to czasem bywa w przypadku ukończenia maratonu – powiedzieli sobie "nigdy więcej"?
– Mój rozsyłany e-mailem newsletter trafia do ponad 60 tys. osób, korzystających z moich metod treningowych. Otrzymuję też liczne relacje od biegaczy po ich pierwszym maratonie, czy półmaratonie – nikt nie rozstaje się z bieganiem ze względu na korzyści dla ciała, umysłu i ducha. Wielu w ciągu tygodnia po pierwszym starcie ma już zaplanowany następny!
[-------]
Jakich argumentów użyłby Pan, by namówić do przebiegnięcia maratonu osoby mało aktywne fizycznie, które boją się biegać ze względu na kontuzje, czy zagrożenie dla zdrowia? W końcu podobno sam twórca joggingu zmarł na zawał podczas przebieżki?
– W tym przypadku bardzo pomocne są badania naukowe, z których wynika, że ryzyko zgonu na zawał serca jest dużo większe wśród osób mało aktywnych fizycznie. Bieganie na długich dystansach zapobiega w dużej mierze chorobom serca i nowotworom. Czołowi badawcze dowodzą, że każda godzina biegu przedłuża życie biegacza o dwie godziny. Lekarze, którzy badali Jima Fixx’a (twórcę joginngu) uważają, że był on chory na serce zanim zaczął biegać i że jogging przedłużył mu życie o ok. 10 lat.
Wiele mówi się o tym, że dystans maratoński jest bardzo niezdrowy dla organizmu, bo jest za długi o około 10 km. Potwierdza pan tę teorię? Wszak po 30 km wielu biegaczy doświadcza zjawiska tzw. „ściany”.
– Jako trener ponad 250 tys. biegaczy mogę stwierdzić, że „ścianie” powodowanej przez zmęczenie po 30 kilometrze biegu można skutecznie stosując moja metodę marszobiegu, we właściwym rytmie oraz przedłużając dystans ostatniego długiego biegu treningowego przed startem do 42-48 km. Dzięki temu można poprawić swój czas w maratonie o 10-30 minut.
Potrafiłby pan logicznie wytłumaczyć, jak to jest możliwe, że historia sportu zna fantastyczne dzieci, debiutujące w maratonie w wieku kilkunastu lat, które bez większych przygotowań osiągały czasy sporo poniżej 3 godzin, co jest nieosiągalnym marzeniem wielu dobrych biegaczy?
– Biegacze kilkunastoletni są zazwyczaj u szczytu fizycznych możliwości organizmu i nie boją takich jak maraton wyzwań. Radzą sobie ze zmęczeniem dużo lepiej niż starsi. Może to jednak spowodować wypalenie fizyczne, które nie pozwoli im już na bieganie na wysokim poziomie, gdy dorosną.
[-------]
Czy patrząc na dzisiejszy sport nie ma Pan wrażenia, że trenerzy niestety zbyt często przekładają swoje niespełnione ambicje zawodnicze na swoich podopiecznych? W ostatnich latach śmierć poniosło sporo młodych zawodników, jak np. hiszpański piłkarz Antonio Puerta. Niedawno głośno było o 4-letnim indyjskim chłopcu, szykowanym na przyszłego mistrza olimpijskiego, a tymczasem słuch po nim zaginął. Trener nie pozwalał mu pić podczas treningu, a tylko przed i po, podczas gdy dziennie pokonywał dystanse od 15 do nawet 40 km!
– Biegam od 50 lat i widziałem w tym czasie wielu dorosłych, którzy egoistycznie zmuszali dzieci do nieuzasadnionej rywalizacji. Niektórzy z małoletnich zawodników rzeczywiście osiągali w maratonie niezwykłe wyniki. Jednak dziecko psychicznie źle znosi taką presję i zazwyczaj jako dorosły traci chęć do biegania. Znam z tuzin dzieci w wieku poniżej 12 lat, które przebiegły maraton w czasie poniżej 3 godzin. Żadne z nich nie znalazło się w światowej elicie, czy nawet krajowej elicie maratończyków. Większość, ze względu na zbytnie obciążenia treningowe, przestała w ogóle biegać.
Jeff Galloway to amerykański biegacz i trener. Uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Monachium (1972) i rekordzista Ameryki w biegu na 10 mil z 1973 roku z czasem 47.49. Pod koniec kariery zawodniczej zajął się popularyzacją biegania i prowadzeniem treningów, stając się uznanym autorytetem w dziedzinie treningu amatorów. Na zaproszenie Timex uczestniczył w półmaratonie w Warszawie 29 marca 2009, przygotowując wcześniej do startu grupę biegaczy trenujących jego metodą.
Wywiad przeprowadzony dzięki pomocy i pośrednictwu Justyny Kozińskiej, przedstawicielki firmy Omega Communication, odpowiedzialnej za pobyt słynnego trenera w Polsce. Pani Justynie dziękuję za udzielnie pomocy oraz przetłumaczenie rozmowy.
Michał Kamiński
www.fit.pl