Jakoś trudno wyobrazić sobie mierzącego 216 cm i ważącego prawie 150 kilogramów olbrzyma na zajęciach jogi. A jednak. Amerykański koszykarz Shaquile O'Neal zapisał się na jogę i jak na razie ją sobie chwali.
Po co koszykarzowi joga? – Chciałem być bardziej elastyczny. Wierzcie, albo nie, ale przez całą moją 17-letnią karierę nienawidziłem rozciągania i nigdy tego nie robiłem. Teraz robię to po raz pierwszy – twierdzi zawodnik Phoenix Suns.
Jak mówi popularny Shaq, joga sprawiła, że czuje się dobrze, a na boisku wydaje się być się bardziej giętki i sprawny. Kibice podśmiewają się trochę z gigantycznego koszykarza, próbując wyobrazić sobie jego olbrzymie cielsko pośród ćwiczących asany smukłych joginek, ale Shaq nic sobie z tego nie robi. Do swojego hobby podchodzi z dużym dystansem.
– No cóż, nie jestem w tym jeszcze zbyt dobry, ale jakoś daję radę – mówi. – W każdym razie jestem chyba najbrzydszym jogiem na świecie.
Prawda jest taka, że Shaquille musi szczególnie dbać, o swoją formę, bo ze względu na swoje gabaryty przytrafiają mu się kontuzje. Kilka lat temu, gdy grał jeszcze w Los Angeles Lakers, ważył aż 155 kg. Jego ówczesny szkoleniowiec Phil Jackson prorokował, że jeśli tak dalej będzie, może się to źle skończyć. – On musi zrozumieć, że jego kontuzje wynikają z otyłości – mówił trener. – Musi zrzucić wagę, bo zawsze będzie miał problemy z urazami. A w efekcie może zbyt wcześnie zakończyć karierę.
Shaq chyba wziął to sobie do serca, bo teraz waży osiem kilogramów mniej i jest w całkiem niezłej formie. Joga najwyraźniej mu służy.