Ministerstwo Obrony Narodowej wzięło się za grubasów w polskim wojsku. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, kilkuset oficerów wyleci z armii za dwóje z egzaminów sprawnościowych lub unikanie testów. Kolejnych 800 straci nagrody
Minister Obrony narodowej Radek Sikorski zapowiedział rok temu, że zajmie się obwisłymi brzuchami polskich oficerów i zarządził egzaminy sprawnościowe. Mieli je przejść wszyscy wyżsi oficerowie, od kapitana do generała. Wkrótce na biurko ministra trafi raport z egzaminów. Jak dowiedzieli się nieoficjalnie dziennikarze, wyniki są bardzo słabe.
Wiosną tego roku do egzaminu przystąpiło tylko 62 proc. wyznaczonych żołnierzy. Co dziesiąty nie zdał, a ponad 700 dostało tylko ocenę dostateczną, która oznacza utratę wszelkich nagród. Oficerowie dostali jeszcze jedną szansę, bo na jesień wyznaczono egzamin poprawkowy. I tym razem z frekwencją było krucho – na ponad 5 tys. oficerów nie zgłosiło się aż 1 tys. Większość z niech przedstawiło zwolnienia lekarskie.
Egzamin obejmował m.in. podciąganie na drążku, brzuszki i pompki, bieg po kopercie zygzakiem na czas i bieg na 3 kilometry. Ilość powtórzeń (np. pompek) była uzależniona od wieku. Efekt? Tysiąc żołnierzy z czterech tysięcy, które stawiło się na egzamin, nie zdało, a w najlepszym wypadku dostało słabe „tróje”.
Dobrą ocenę (czwórkę) dostało trzy piąte oficerów. Najwięcej dobrych ocen otrzymali żołnierze w wieku 41-45 lat. Średnia ocena sprawności polskich oficerów to niepełna „czwórka” (3,8-3,9).
MON zapowiedział już, że sprawdziany kondycji będą co roku. Zapowiedziano też dokładne kontrole wśród oficerów, którzy zamiast przyjść na egzamin dostarczyli zwolnienie lekarskie. – Będziemy wyrzucać z armii tych, których przydatność zakwestionują lekarze – grozi minister Radek Sikorski. - Wszyscy wojskowi muszą być sprawni. Zwolnienia lekarskie nic tu nie wskórają.