Grzegorz, rozmawiamy na kilka dni przed startem Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Czujesz już tę atmosferę wielkiego, sportowego święta?
Igrzyskom zawsze towarzyszą pozytywne emocje, atmosfera wielkiego święta oraz uczucie zwieńczenia czteroletniej pracy. Odebrałem już sprzęt olimpijski, niedługo ślubowanie, więc czuję, że jestem coraz bliżej rywalizacji w Londynie. Są to jednak moje trzecie Igrzyska, dlatego też ciekawość i stres są mniejsze, a ja bardziej koncentruję się na przygotowaniach, niż na tej całej otoczce.
Jak przebiegały ostatnie tygodnie Twoich przygotowań?
To przede wszystkim pasmo zgrupowań. W czerwcu słowackie Tatry, start w MPS na 20km i tytuł Mistrza Polski. Następnie St. Moritz na wysokości około 1800 metrów z przerwą na zawody na 5 km we francuskim Reims, gdzie zająłem 3 miejsce i pobiłem rekord życiowy. Później powrót do Polski, wyjazd do Spały z krótkim pobytem w Warszawie. W Spale nadal jeszcze mocno trenuję, przygotowuję się też mentalnie.
Na jakim dystansie wystartujesz w Londynie i czy znasz już dokładnie trasę, na której odbędzie się rywalizacja? Czy znajdują się na niej jakieś ciekawe punkty?
Wystartuję po raz pierwszy na 20 km. Trasę znam, ponieważ byłem tam w ubiegłym roku na jej teście. Nie startowałem, ale miałem okazję przejść się po niej, zrobić trening i zebrać materiał do analizy. Wtedy myślałem jeszcze pod kątem startu na 50 km, ale okazało się, że pójdę 20 km. Trasa jest wymagająca, nie jest płaska i ma co najmniej dwie różne nawierzchnie. Zlokalizowana jest w ciekawym miejscu, więc powinna być atrakcyjna dla widzów.
W Atenach byłeś siódmy, w Pekinie - dziewiąty. Później jednak zdobyłeś "srebro" podczas Mistrzostw Europy w Barcelonie, a rok wcześniej byłeś czwarty na Mistrzostwach Świata w Berlinie. Czy nadszedł Twój czas? Czas na medal Igrzysk Olimpijskich?
Jeśli startowałbym na 50 km, odpowiedziałbym, że tak. Na 20 km jest wielka niewiadoma. Nie chciałbym składać deklaracji, ale mam ambitne plany. Na pewno jestem w dobrym wieku, mam spore doświadczenie. Pierwszy raz jednak startuję na tak dużej imprezie na 20 km. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Najważniejsze, że czuję się dobrze przygotowany. Jest radość treningu, optymizm, ale też duża niewiadoma.
Skąd zatem decyzja o starcie na dystansie 20, a nie 50 kilometrów?
Zaczęło się od kontuzji na MŚ w Daegu w 2011 roku. 10 miesięcy bez startów zrobiło swoje - brakło przetarcia przed walką o kwalifikację olimpijską na 50 km. Tym bardziej, że chód sportowy w Polsce stoi na jednym z najwyższych poziomów na świecie, stąd walczy się nie tylko o minimum olimpijskie, ale trzeba też pokonać mocnych rywali na krajowym podwórku. Udało się wywalczyć kwalifikację na 20 km, stąd na tym dystansie wystartuję w Londynie. Nie składam jednak broni. Może tak chciał los, a ja na pewno będę walczył na całego.
Kogo uważasz za faworytów do medali w Londynie?
Na pewno będzie to grupa kilku zawodników z Rosji, Chin, Włoch czy Ukrainy. Może małą niespodziankę sprawi ktoś z takich krajów, jak Meksyk, Gwatemala lub Australia. Ciężko dziś wskazać faworyta, ale liderem list światowych jest Alex Schwazer z Włoch. Groźny będzie też na pewno Mistrz Olimpijski z Pekinu, Valeriy Borchin. Liczę, że wśród faworytów znajduję się także ja.
Przed tak ważnym startem niezwykle ważna jest odpowiednia regeneracja i wyciszenie. Jak spędzisz ostatnie dni czy nawet godziny w wiosce olimpijskiej, tuż przed wyścigiem?
Staram się wyciszyć, przebywając czasem tylko sam ze sobą. Regeneracja następuje po ostatnim ciężkim treningu. Potem zbieranie sił i aktywny wypoczynek przed zawodami. Lubię czytać książki, aby być myślami gdzie indziej, nie myśleć o starcie. W wiosce będę 2 dni przed zawodami, będzie to czas na złapanie klimatu tego miejsca i poczucie atmosfery Igrzysk. Przed samym wyścigiem słucham muzyki, czasem rozgrzewam się przy niej. Jest też czas, aby zwizualizować sobie cały wyścig, jak to powinno wyglądać. Trzeba też poczuć dobry rytm i technikę.
Wróćmy jeszcze na chwilę na nasze polskie podwórko. Mamy w kraju modę na bieganie. Wiele osób jeździ też na rowerach, często widujemy nordic walkerów. Czy chód sportowy ma jakieś wyjątkowe zalety, dzięki którym jest szansa, aby więcej młodych osób zajęło się tym sportem?
Chód sportowy jest łatwy do uprawiania, choć to też konkurencja techniczna. Nie potrzeba dużych nakładów finansowych, specjalistycznego sprzętu - no, może poza odpowiednimi butami. To zdrowy sport, nie ma tak naprawdę wielu kontuzji. Wbrew pozorom nie ma problemu ani z kolanami, ani z biodrami. Jest to jedna z najstarszych dyscyplin olimpijskich. Dzięki niemu poznajemy nowe miejsca, można łączyć trening z poruszaniem się i zwiedzaniem. Szanse na sukces sportowy są większe, niż np. w maratonie. gdyż nie ma, i raczej nie będzie, dominacji zawodników z Afryki. Można wprowadzić w życie słowa piosenki zespołu Feel: „możesz iść szybciej, niż niejeden chciałby biec…” Naprawdę robi to na wielu wrażenie, szczególnie gdy obok chodziarza ktoś biegnie i nie jest w stanie dotrzymać mu tempa.
Grzegorz, dziękujemy za rozmowę i życzymy jak najlepszego wyniku w Londynie.
Ja również dziękuję, także moim sponsorom, którzy zapewniają mi optymalne warunki do treningu: firmom ACTION S.A. i Farma Projekt, Hotelowi Galicja w Ulanowie, Sema-Print oraz BRENDA. Bez ich wsparcia byłoby ciężko. Oby tylko dopisało zdrowie, a na pewno będę w Londynie walczył o jak najwyższe miejsce.
AZ
fot. www.grzegorzsudol.pl
www.fit.pl