To najlepsza krajowa florecistka ostatnich lat. Zdobywczyni brązowego medalu igrzysk olimpijskich w Atenach (2004) oraz srebrnego w drużynowym konkursie (Sydney 2000), trzykrotna mistrzyni Europy, wicemistrzyni świata z 2003 roku, siedmiokrotna mistrzyni Polski
- Po dwóch miesiącach przerwy wraca Pani do treningów…
Miałam kontuzję ścięgna Achillesa, które od kilku lat sprawia mi problemy. Dlatego ostanie dwa miesiące odpoczywałam, ale sezon rusza w lutym, więc czas wracać do sportu. Teraz zaczynam treningi i już nie mogę doczekać się emocji związanych ze szermierką. Kocham to co robię, więc po takiej przerwie jestem głodna walki.
- W jaki sposób odpoczywała Pani od treningów?
Przede wszystkim nadrabiałam zaległości spotykania się z rodziną i przyjaciółmi. Poza tym wciąż studiuję na gdańskim AWFiS. Został mi rok studiów, a po nich planuję kolejne – podyplomową psychologię sportu na Uniwersytecie Gdańskim.
- Jako doświadczona florecistka i przyszły psycholog sportu pewnie wie Pani, jak sportowcy radzą sobie ze stresem podczas zawodów…
To naturalne, że sportowcom towarzyszy stres i obawa przed porażką. Ważna przy tym jest umiejętność kontroli nad takimi emocjami. Odpowiednia dawka stresu potrzebna jest do mobilizacji, a świadomość tego co dzieje się w sytuacjach stresowych z naszym ciałem i umysłem jest kluczem do sukcesu. W sporcie mam duże doświadczenie i na zawodach stosuję swoisty rytuał – wiem krok po kroku co należy zrobić. Techniki panowania nad stresem przydają się nie tylko w sporcie, ale i w życiu codziennym. Generalnie uważam siebie za osobą, która radzi sobie w życiu. Choć wystąpienia publiczne wciąż mnie stresują…
[-------]
- To co Pani robi by nie denerwować się przed nadchodzącą walką?
Wprowadzam siebie w tak zwany stan flow. Świadomie rozluźniam ciało, stosuję trening autogenny. Rozmawiam ze sobą; mówię sobie, że w końcu nie jadę na zawody za karę, bo przecież kocham to co robię, kocham ten sport. Staram się wprowadzić w pozytywny nastrój. Pomagają mi w tym techniki oddychania przeponą. Głębokie oddychanie pomaga uaktywnić lewą półkulę mózgu, a ta z kolei odpowiada za logikę, intuicję..
- Które zawody wspomina Pani jako najtrudniejsze i okupione największym stresem?
Zdecydowanie największym wyzwaniem w mojej 17-letniej karierze szermierczej była walka podczas igrzysk olimpijskich w Atenach (2004). Zresztą zawsze dla sportowca najtrudniejsze są zawody o wysokiej randze – igrzyska, mistrzostwa świata, walka o Puchar Świata. Ale stresują się na każdych zawodach. Wiadomo, że mniej przeżywam zawody o niskiej randze, bo jeśli przegram to nie stracę tak wiele. W Atenach czułam ogromną presję, bo miałam realne szanse na medal. Stres dopadł mnie już pół roku przed olimpiadą. Do igrzysk przygotowuję się kilka lat, daję z siebie wszystko i chciałabym w nich dobrze wypaść. Na szczęście wróciłam z Grecji z medalem.
- Jak zmotywować się po porażkach?
Porażka w sporcie jest konieczna, bo właśnie ona motywuje nas do tego, by dalej się rozwijać, wyznaczać nowe cele i marzenia. Pomaga mi świadomość, że nie rywalizuję z innymi zawodnikami, a walczę ze swoimi błędami. Po przegranych zawodach czuję rozczarowanie, jest mi przykro, ale po chwili zastanowienia przychodzi moment na analizę i wyciągnięcie właściwych wniosków.
Moje walki są nagrywane, więc obserwowanie strony technicznej oraz taktycznej przeprowadzonej walki pozwala mi i trenerowi wyciągnąć wnioski. Ale na filmie nie widać stanu emocjonalnego, więc muszę klatka po klatce przypomnieć sobie swój stan. Jestem krytyczna wobec siebie, potrafię przyznać się do błędu i staram się więcej go nie popełniać.
[-------]
- Jak wygląda trening szermierczy?
Różnie w zależności od czasu. Codzienny trening odbywa się zarówno na planszy szermierczej, ale mamy też różne zajęcia ogólnorozwojowe. To jest sport walki i najważniejsze są sparingi. Na początku, przy wprowadzaniu do sezonu stosuje się trening ogólnorozwojowy, potem stopniowo zwiększamy obciążenia. Przed ważnymi startami trenujemy nawet siedem godzin dziennie. Bardzo ważne jest zachowanie równowagi – nawet po dniu spędzonym na planszy musi być odpoczynek. Mówię też o aspekcie psychologicznym. Człowiek lepiej się koncentruje, kontroluje swoje ruchy, gdy jest wypoczęty. Na zawodach powinno się wystartować na głodzie do walki i na tak zwanej „świeżości”.
- Spalacie tyle kalorii na wyczerpujących treningach, że pewnie można się już nie przejmować się tym, co i w jakich ilościach się jada…
Szermierka jest sportem walki, ale nie jesteśmy ważone, więc samu trzeba kontrolować wagę. Rzeczywiście tak dużo się ruszam, że mogę jeść to na co mam ochotę. Wierzę, że skoro mam na coś szczególną chęć to znaczy, że organizm tego potrzebuje. W szermierce przekraczamy pewne granice, które organizm ledwo wytrzymuje, spalamy bardzo dużo kalorii, co jednak nie znaczy, że szermierze odżywiają się byle jak. Na co dzień warto jeść dużo warzyw, owoców, ryb i nabiału, by rozwijać mięśnie. Ja dodatkowo biorę witaminy w tabletkach. Dbam o zdrowe żywienie, choć jak każdy mam sporo żywieniowych słabości. Lubię słodycze, a szczególnie ciasta i drożdżówki oraz gorzką czekoladę. Czekolada ma magnez, a ten jest potrzebne w sporcie.
Najważniejsze to by dobrze czuć się we własnej skórze i każdy ma taką wagę, w jakiej czuje się odpowiednio. A czasami warto się więcej ruszać, aby później móc zjeść co się chce.
- Czy jeździ Pani na nartach?
Narciarstwo alpejskie to bardzo kontuzjogenny sport. Ale potrafię jeździć i jeśli tylko mam przygotowane mięśnie to lubię szusować. Może nie na czarnych trasach, ale na czerwonych nieźle sobie radzę. Mało mam czasu wolnego, ale na szczęście nasza grupa szermierzy planuje treningowy obóz narciarski. W zeszłym roku byliśmy w Wiśle, w tym roku zgrupowanie odbędzie się najprawdopodobniej w Szczyrku.
- Ulubiony region narciarski?
Postawiłabym na Włochy, ale że budżet mam okrojony stawiam na polskie góry, które są równie piękne.
www.fit.pl
Rozmawiała: Anna M. Kalinowska