Fala otyłości przybiera na sile - dzisiaj 25%, a wg prognoz za 4 lata już 30% społeczeństwa, będzie otyła[1]. Otyłość można śmiało uznać za chorobę, której rozwój jest ściśle powiązany z globalnym rozwojem cywilizacyjnym. Łatwa dostępność i nadmiar przetworzonego jedzenia, brak ruchu wynikający z braku czasu i towarzyszący szybko żyjącemu społeczeństwu stres zasługują na tę definicję. Jednocześnie wzrasta świadomość i wiedza na temat samej choroby i jej konsekwencji zdrowotnych. Dlaczego zatem mierzymy się z tak zatrważającymi statystykami i coraz częściej na ulicach mijamy osoby z otyłością? Czy przestało nam już zależeć, a może rośnie społeczna akceptacja tej choroby?
Otyłość to choroba, która dotyka zarówno aspektów psychologicznych i związanych fizycznie z naszym ciałem. Przyczyn choroby jest wiele, ale z pewnością nie jest to choroba związana z wielkością żołądka, ale z decyzjami związanymi z zachowaniami żywieniowymi. Tak więc czynniki psychologiczne są kluczowym powodem powstawania tej choroby. Przewlekły stres w jakim żyjemy odreagowujemy jedzeniem, które jest na wyciągnięcie ręki. „Sięganie po jedzenie stało się potrzebą nie fizjologiczną, a w dużej mierze potrzebą emocjonalną. Pomimo, że nie jesteśmy głodni – sięgamy po jedzenie. Karmimy siebie, by coś sobie załatwić, wynagrodzić, zaspokoić różne potrzeby, złagodzić przeżywane emocje” – podkreśla Marzena Sekuła, psycholog pracujący z osobami otyłymi, ekspert kampanii „W Nowym Kształcie”. W chwilach trudnych nie prosimy o pomoc, nie sięgamy po wsparcie bliskich czy psychologa – w naszym błędnym przekonaniu pokazujemy wtedy słabość. Dlatego szukamy pociechy w jedzeniu, czyli „zajadamy emocje”. Jedzenie, poprawia nam nastrój i daje uczucie przyjemności i ulgi. Efekt ten utrzymuje się bardzo krótko, a kiedy samopoczucie spadnie i wróci do pierwotnego ponownie sięgamy po jedzenie. I tak zaczyna się mechanizm „błędnego koła”, w którym cyklicznie jemy, a później czujemy winę i wstyd, przez co potęgujemy problemy emocjonalne oraz doprowadzamy do wzrostu wagi.
Pułapka „błędnego koła”
Wiele osób, które ma nadwagę lub otyłość, na własną rękę zaczyna odchudzanie, imając się szkodliwych dla zdrowia diet i stosując restrykcje żywieniowe. W konsekwencji ponoszą na tym polu porażki, więc albo zaprzestają prób albo wpędzają się w kolejne „błędne koło”, polegające na wprowadzaniu wciąż nowych diet, które finalnie doprowadzają do rozregulowania metabolizmu oraz tycia i rozwoju otyłości.
Chorującym na otyłość na pewno nie pomaga panujący kult szczupłego ciała i presja społeczna. Osoby z nadmiernymi kilogramami są często stygmatyzowane, spotykają się z oceniającym, nieprzychylnym wzrokiem czy z przykrymi komentarzami. Bycie ciągle w centrum zainteresowania w negatywnym tego określenia znaczeniu, powoduje, że chęć zrzucenia kilogramów staje się obsesją. Zdaniem Marzeny Sekuły „Wysokie, nierealistyczne oczekiwania związane z wyglądem, potęgują stres i nasilają przeżywane emocje u chorych, co często związane jest z rozwojem zaburzeń odżywiania się i obniżeniem nastroju. Przeżywane negatywne emocje i deficyty związane z regulacją emocji w konstruktywny sposób oraz niezdolność doświadczania przyjemności powodują zawężenie uwagi do substancji, która natychmiastowo daje ukojenie - czyli jedzenia, jako do jedynego źródła przyjemności i sposobu na radzenie sobie”.
Czy ruch bodypositive może być zagrożeniem?
W tym miejscu przychodzi z pomocą ruch bodypositive, który z definicji oznacza akceptację własnego ciała, bez względu na jego rozmiar. Ruch zwraca uwagę w jaki sposób prezentowana jest cielesność przez całe społeczeństwo. Niestety wiele osób błędnie interpretuje bodypositive jako przyzwolenie na otyłość bez konieczności leczenia tej choroby. Akceptacja własnego ciała to także szacunek do niego i dbanie o jego zdrowie i kondycję. Można akceptować siebie, ale jednocześnie dążyć do zdrowia i podjąć terapię otyłości. „Założenia ruchu bodypositive są dobre, nawołują do tego by zaprzestać pogoni za ślepym ideałem – podkreśla ekspertka. Jednak mogą być zagrożeniem. - Niektóre osoby mogą interpretować ciałopozytywność jako akceptację choroby. Jasno musimy powiedzieć, że otyłość jest chorobą, którą trzeba bezwzględnie leczyć, ponieważ nieleczona zabija”. Sekuła dodaje, że konsekwencje choroby dotyczą nie tylko ciała, ale również zaburzają równowagę psychiczną, zabierają radość, szczęście, nadzieję.
Jak zatrzymać falę otyłości?
Najlepiej poszukać wsparcia u profesjonalistów. Tu z pomocą przychodzą psycholodzy, psychoterapeuci. Czasem wystarczy jedno spotkanie, innym razem wskazana jest psychoterapia, ale cel jest jeden - pomóc pacjentowi. Ważne by wykonać pierwszy krok w kierunku leczenia otyłości, a następnie wytrwać w procesie leczenia i utrzymać jego efekty. Psycholog ma towarzyszyć i wspierać chorego „w drodze zmiany”.
Warto również korzystać ze wsparcia i rzetelnych źródeł informacji nt. leczenia otyłości, np. na grupach wsparcia czy stowarzyszeniach pacjenckich, a także na stronie www kampanii społecznej „W Nowym Kształcie”.