Żaneta Geltz - ambasadorka Maratonu Jogi w Wierchomli nie zgadza się na obciążanie zdrowia człowieka oraz środowiska naturalnego szkodliwymi składnikami, nawet jeśli prawo na to zezwala. Portalowi fit.pl opowiedziała o tym, co czeka uczetsników Maratonu Jogi w Wierchomlii, o żywności bio i jej wpływie na nasze zdrowie, o roli organicznego jedzenia w diecie sportowca i roli aktywności fizycznej w życiu każdego z nas
2019-07-30 00:00
Udostępnij
Żaneta Geltz  - organiczne życie

Została Pani ambasadorką Joga Festiwal w Wierchomli. Czego goście Festiwalu mogą się spodziewać?

Żaneta Geltz: Tak, to dla mnie ważna rola. Chciałabym wnieść ze swojej strony wiedzę, która pozwala zobaczyć, jak pięknie łączy się w naszym ciele biochemia ekologicznej żywności, rozruszane mięśnie połączone z odpowiednim nawodnieniem, a także eliminacja niekorzystnych substancji, które na co dzień wnikają niepostrzeżenie do naszego organizmu, jak choćby flour, chlor, glifosat i inne, jak na przykład metale ciężkie. Osoby, które zechcą przyjechać, by dać sobie czas na „nowe ja”, doświadczą tutaj nowych rzeczy. Dodatkowo warsztaty zielarskie, kosmetyczne, oddechowe, które prowadzi szereg niezwykle kompetentnych osób – pozwolą na zupełnie inne spojrzenie na własne ciało i na pojęcie dbania o siebie.

Czy trudno było Panią namówić na zostanie ambasadorką tego wydarzenia?

Ż.G.: Ambasadoruje tylko dobrym ideom, takim jak eko żywienie, życie w duchu zero waste, weganizm i wegetarianizm, świadome rodzicielstwo, rozwój osobisty skierowany na minimalizm, czy formy ćwiczeń związane z systematycznym dbaniem o kontakt z ciałem, z oddechem, jak joga. Mam satysfakcję, gdy udaje mi się te światy łączyć, czyli wegan przekonać do eko, rodziców przekonać do niekupowania, sportowo zaciętych zachęcić do rezygnacji z chemicznych kosmetyków czy plastikowych butelek. Mam to szczęście, że każda z tych grup, to osoby niezwykle świadome i przyjemne w rozmowie. Są otwarte na własny rozwój, wrażliwe na sprawy środowiskowe, etyczne wobec innych żyjących istot. Jeśli jesteśmy na dobrej drodze, to każdy z nas całe życie chce się rozwijać!

Podczas Joga Festiwal będzie prowadziła pani wykład o bio żywności i bio rolnictwie. Czy wszystko, co jest bio to przyszłość dla naszej planety?

Ż.G.: To bardzo dobre pytanie. Tak, to ma przyszłość, bo zawsze tak było. Ekologia to nic nowego, tylko powrót do określonego porządku, który po prostu nie szkodzi.

Będę poruszać ten temat z dwóch ujęć. Po pierwsze, na początek festiwalu będziemy mieć spotkanie pod szyldem „Kwadrans dla Ziemi”, który jest związany z naszą działalnością stowarzyszeniową od lat, zmierzającą do redukcji konsumpcji i całkowitej eliminacji plastiku z naszego koszyka zakupowego. Zaprosimy wszystkich uczestników do rozmowy, by wspólnymi siłami zbudować jeszcze szerszy plan działania, niż nasza bazowa propozycja. Spodziewam się, że każdy wniesie swoje cenne patenty na minimalizm i wszyscy wyjdą znacznie bogatsi w pomysły na eko wybory, które razem spiszemy.

Po drugie, na zakończenie festiwalu, gdy już będziemy po słynnym już maratonie jogi – głodni i zmęczeni, chcę przeprowadzić relaksującą debatę z rolnikami i sadownikami, którzy przybliżą, dzięki liście pytań i kontrowersji, co dokładnie daje nam eko żywność. Jako prowadząca, chcę też pokierować debatę w ciemne zakamarki żywności konwencjonalnej, czyli będziemy wyjaśniać, co nam robi glifosat i jak to działa na inne organizmy żywe oraz na glebę. Gdziekolwiek nie poruszam tego tematu, jest on widzom całkowicie nieznany. A jak się okazuje, masa naukowców jest zaniepokojona sytuacją żywności na całym świecie z powodu glifosatu stosowanego w rolnictwie (pod komercyjną nazwą Roundup). W sierpniowym wydaniu Magazynu Hipoalergiczni ukaże się nasz wywiad z amerykańskim profesorem, który odradza żywność konwencjonalną każdemu! Warto ten numer zakupić w Empiku!

A więc reasumując, będziemy mówić o tym, jak naszymi codziennymi decyzjami możemy przyczynić się do destrukcji własnego zdrowia i zanieczyszczenia gleb i wód. I odwrotnie: jak dzięki eko żywności, wspieraniu eko rolnictwa możemy wszystko uratować. Wystarczy odrobina zaciekawienia z naszej strony, gorąco zapraszam!


Uprawia Pani jogę lub inną formę aktywności fizycznej?

Ż.G.: W trakcie studiów, a potem jak już założyłam własną agencję, próbowałam różnego rodzaju aktywności, a była to siłownia, karate, aerobik, bieganie, itd. Brakowało mi ruchu, ponieważ od dziecka jeździłam na rowerze, przez co najmniej 15 lat, a także przez wiele lat równolegle jeździłam konno. Potem nagle zniknęła i jedna aktywność i druga, gdyż zmieniłam miejsce zamieszkania z naszego urokliwego sadu na Poznań.

Ponieważ nie spodobała mi się żadna z aktywności, które próbowałam, ostatecznie nie robiłam nic. Pospieszne jedzenie, brak aktywności i brak analizy tych obu zmian doprowadził do tego, że całkiem niepostrzeżenie z rozmiaru S/XS przeobraziłam się w rozmiar XL, a czasami nawet większy. I nie zauważyłabym tego, gdyż wiele moich koleżanek wraz z wiekiem również „rosło”! I tutaj jestem wdzięczna Marcie Gładuń oraz za detoks, który nie tylko otworzył mi oczy na rolę oddechu, kontaktu z ciałem, rytuały tybetańskie, ale przede wszystkim eko żywność. Choć wydawało mi się, że odżywiam się zdrowo, bo spożywałam duże ilości zieleniny, sałat i warzyw, to okazuje się, że wraz z chemią rolną, do naszego organizmu dostaje się tak ogromna ilość toksyn, że niszczy to nasz ustrój zwany mikrobiomem, a następnie inne systemy, co sprawia, że nie tylko nabawimy się dodatkowych kilogramów, ale możemy rozwinąć u siebie szereg chorób autoimmunologicznych, a nawet raka. Prowadzenie tysięcy wywiadów na łamach Magazynu Hipoalergiczni pozwoliło mi na przestrzeni wielu lat dokładnie zrozumieć, co dzieje się z naszą żywnością, a następnie z naszym zdrowiem.

Tak więc moją gimnastyką już od ponad 5 lat jest gimnastyka tybetańska, można sobie o niej poczytać tutaj: www.hipoalergiczni.pl/gimnastyka, jest to pięć rytuałów, które opracowali mnisi w Tybecie, a niedawno zostały one rozpowszechnione w Europie, jako metoda na długowieczność i sprężyste ciało. Gorąco polecam tym, którzy nieśmiało zaczynają myśleć o delikatnej formie ruchu. Jest to w zasadzie 5 pozycji jogicznych, które nie męczą, a potrafią doenergetyzować ciało.

Jakie znaczenie ma dla sportowców organiczne jedzenie? Jak wpływa na ich rozwój fizyczny i osobisty?

Ma ogromne znaczenie! To trochę jak wybór między paczuszką słodzonych landrynek a garścią jagód z nieskażonego lasu! Żywność konwencjonalna to „wolna amerykanka”, czyli sztuczne dodatki do żywności, barwniki, syropy słodzące, spulchniacze, konserwanty, a i oczywiście, a właściwie przede wszystkim – na etapie uprawy: pestycydy, herbicydy i fungicydy. Dotyczy to wszystkiego: od porannej kawy począwszy, aż po mięso! Bo przecież zwierzęta karmione są w hodowli przemysłowej paszami z kukurydzy i soi, które są nie tylko potraktowane Roundupem, ale często są to odmiany GMO. Taka żywność nie da nam ani siły, ani witalności, naukowcy już nie mają co do tego wątpliwości. Nie poruszam tutaj kontrowersyjnego aspektu antybiotyków, którymi żywione są zwierzęta w hodowlach przemysłowych..

A o żywności organicznej możemy rozmawiać do końca dnia, więc wolę zaprosić zainteresowane osoby do udziału, bo to jest niezwykle przyjemny temat i naprawdę warto o siebie zadbać, bo to ani nie jest kosztowne (jemy prostsze dania!), ani czasochłonne (10-15 minut!), więc zero wymówek! Zapraszam do udziału, będzie niezwykle inspirujące grono gości, których zaprosiliśmy wraz z Panią Magdą Mroczka z hotelu Wierchomla do debaty o ekorolnictwie. Będzie można dostarczyć mi swoje pytania, zanim zaczniemy 2-godzinne spotkanie!


Odpowiadając na drugą część pytania, powiem krótko – zmiana jedzenia na organiczne – oczyszcza ciało i umysł. A wszystko dzięki lepiej funkcjonującej wątrobie, która bierze cały ciężar toksyn na siebie. Gdy nie daje rady, toksyny są „zapakowane” w tłuszcz i trzymane z daleka od organów, aby ciało w miarę funkcjonowało. Jest to swoiste wysypisko śmieci. Dobrze wyjaśnia to zjawisko dr Leith Erin Connealy w książce „Rewolucja w leczeniu raka”. Podjęcie decyzji, że chcemy się tego wszystkiego pozbyć (toksyn, metali, dodatków do żywności), jest awansem wewnątrz nas. Dajemy sobie prawo do lepszej jakości życia, do wywierania lepszego wpływu na otoczenie, nieuchronnie odczuwamy większą empatię do istot żywych, w moim przypadku poskutkowało to tym, że zredukowałam produkty zwierzęce o 99,9%. Czasami nie oprę się dobrym serom, wyłącznie z maleńkich gospodarstw, które posiadają własną kozę. To jest nie tylko kwestia rozwoju osobistego, ale rozwoju świata, wynikającego z naszej wewnętrznej przemiany. Przemiany na lepsze.

Czy bycie „bio” wymaga wielu wyrzeczeń?

Ż.G.: No cóż, muszę powiedzieć, że ..tak! Ale mogę zdradzić kilka skrótów, które te wyrzeczenia ułatwiają:
nie korzystam już z hipermarketów mimo, że mają półki ze „zdrową żywnością”, nie chcę wpaść w pułapki promocji, okazji i złudnych obietnic zamiast tego, wybieram wyłącznie małe sklepy ekologiczne, gdzie właściciel, czy sieć bio – stawiają wyłącznie na produkty certyfikowane, i to nie tylko bio, ale proponują również produkty „zero waste”, z certyfikatem „vegan”, „Demeter”, a także dla alergików zamawiam ziarna, kasze, mąki – bezpośrednio od rolników w dużych opakowaniach po 3kg warzywa ściągam bezpośrednio z farmy uprawiającej warzywa według zasad biodynamiki gdy udaję się w podróż, staram się mieć ze sobą własne ekologiczne migdały, daktyle, marchewki i inne przekąski, aby nie kupować niczego do jedzenia na stacjach paliw na wakacjach i w hotelach, jem bardzo mało, aby wprowadzić do organizmu jak najmniej nieekologicznej żywności (wolę nie zjeść wcale, gdy są tylko chleby pszenne, szynki i parówki)  prezenty, które sprawiam, to np. wino ze znakiem zielonego listka, albo z „Demeter” (unikam plastiku, ozdób, jednorazowych torebek) zamiast cukru, stosuję syrop kokosowy, jest niezwykle odżywczy, smaczny jak karmel, bio zamiast pszenicy, kupuję orkisz bio, grykę, kaszę jaglaną z bio farmy zamiast mleka krowiego stosuję napoje roślinne z migdałów, konopi, owsa, itd., tylko bio staram się kupować w opakowaniach papierowych, hurtowe ilości, pakuję w szklane słoiki.

Tak, jest to całkowita reorganizacja zakupów. Ale obiecuję, że jest to świetna zabawa, jakich mało. Czerpiemy wówczas satysfakcję z tego, czego już od dawna nie robimy: z polowania na świetne źródła, z poszukiwania i znajdowania tego, czego szukamy, z dzielenia się swoimi znaleziskami z podobnymi osobami do nas samych. Tak, jest to inna lista posiłków i przekąsek. Ale też rośnie nasze zadowolenie. Nasze ciało jest nam za to tak wdzięczne, że jesteśmy gotowi skakać z radości. Dlatego właśnie jest to tak ważne dla osób uprawiających sport lub osób, które dopiero taką aktywność planują. W ciele rośnie siła, dzięki minerałom, witaminom, aminokwasom i antyoksydantom (których nie ma w potraktowanych chemią roślinach, czy czerwonym winie!). Jest o tym świetny wywiad z dr S. Gundry’m w sierpniowym numerze, który opowiada o sposobach na długowieczność, zachęcam!

 Czy uważa Pani, że we współczesnym świecie potrzebna jest edukacja konsumentów?

Ż.G.: To właśnie brak edukacji, a zbyt rozbestwiona działalność reklamowa firm wprowadziły nas, konsumentów na autostradę złych produktów i decyzji. Myślimy, że „łatwiej” czy „szybciej” oznacza „lepiej”, a tak nie jest. Edukacja jest o tyle kłopotliwa, że trwa bardzo długo, a nie ma tego, który by to ufundował, aby wysłać w kraj rzeszę nauczycieli, którzy odkłamaliby to, co wmówiono nam przez ostatnie 30-40 lat. Dlatego musimy sami drążyć ten temat, by dociekać prawdy.

Od 2014 roku prowadzę warsztaty edukacyjne, jako stowarzyszenie Happy Evolution Global Association i mam ogromną satysfakcję, że nasze działania zostały już zauważone zagranicą. W zeszłym roku byliśmy zaproszeni, by opowiedzieć o znaczeniu żywności organicznej podczas wydarzenia Organic & Natural Products Expo w World Trade Center w Dubaju, pod koniec miesiąca sierpnia mam wystąpić w sercu Kopenhagi, a w 2020 roku będziemy prawdopodobnie mówić do dużych widowni w innych krajach w Europie, to zależy od wyniku rozmów z organizatorami kolejnych wydarzeń.

Zapotrzebowanie na niezależną edukację jest bardzo duże. A jeszcze większe na sprawdzoną, naukowo potwierdzoną wiedzę. Jest to dla mnie zaszczyt, że mogę tę wiedzę gromadzić wprost od światowej klasy naukowców, a potem się nią dzielić. Od wiedzy wszystko się zaczyna.

Jak podejmować słuszne decyzje i nie tracić poczucia własnej wartości?

Ż.G.: Świetne pytanie. Właśnie uderzyła Pani w sedno. To, że kupujemy „marki”widniejące na torebce, aucie, czy meblach kuchennych i bluzie biegowej, to wynik przekonania, że „to jest lepsze”. A my przecież zasługujemy na „lepsze”, więc kupujemy! Sama przez kilkanaście lat ulegałam tej presji i tego typu postrzegania jakości. Ale już nie kupuję od 6 lat torebek, modnej odzieży i akcesoriów, które są oznakowane znanymi markami.
W momencie, gdy zrozumiemy, że ważny jest certyfikat „Oeko-Tex”na odzieży i ręcznikach, znak „ECOCERT” w kosmetykach, „Demeter”w żywności, „Cruelty Free” w produktach pielęgnacyjnych i szereg innych, które potwierdzają, iż producent dołożył wszelkich starań, by tkaniny były organicznego pochodzenia, kosmetyki wolne od chemii i eksperymentów na zwierzętach, żywność pozbawiona zarówno toksyn jak i sztucznych dodatków – to zaczynamy inny etap w życiu. Marka schodzi na ostatni plan. To nie ona daje nam poczucie wartości.

Poczucie własnej wartości daje nam to, co już wiemy, co zrobiliśmy dla siebie (daliśmy sobie prawo do wiedzy i do przemiany), następnie przychodzi świadomość, jak wiele możemy zrobić dla otoczenia, tego żywego i tego – wydawałoby się – nieżywego, jak gleba czy woda. A tu, okazuje się, że to, co nie ma oczu – też żyje. Woda i gleba to silnik tej planety, cały czas pracuje i przetwarza składniki organiczne na materię, która wiecznie – od miliardów lat – krąży w obiegu zamkniętym. Dopóki nie wrzucimy do niej syntetycznych butelek, sztucznych tkanin i miliardów plastikowych opakowań po żywności. I tu zaczyna się problem. Nasze poczucie własnej wartości rośnie wtedy, gdy zaczynamy rozumieć, co oznacza nasza kompetencja do obsługi silnika, jakim jest Ziemia. Możemy się wtedy nazwać najlepszymi rajdowcami na świecie! Zostawimy po sobie tylko dobre wspomnienia, zero śmieci. Jak Indianie, jak pszczoły, które dbają o lepszy dobrostan następnej generacji.

Pani codzienna kuchnia jest zdrowa? Co najczęściej znajduje się na Pani talerzu?

Ż.G.: Moja kuchnia jest co roku prostsza. Na początku moja zdrowa eko kuchnia była skomplikowana i niepewna. Zbyt szybko zrezygnowałam z mięsa, nie uzupełniłam żelaza i B12. Działałam chaotycznie. Szukałam pomocy, żeby podjąć odpowiednie decyzje. I co z tego, że skorzystałam z porady dietetyczki. Niestety doradziła mi jakieś drogie suplementy, które nie były eko, ale pewnie na nich dobrze zarabiała. Nie tędy droga.

 

obiad

Kuchnia zdrowa, to kuchnia prosta z lokalnych składników. Warzywa i jeszcze raz warzywa, w każdej postaci, najlepiej traktowane jak najniższą temperaturą lub surowe. Strączki – moczyć co najmniej 24h. Owoców – najwyżej garść dziennie, najlepiej czarne, fioletowe, czerwone, bez pestycydów. W mojej kuchni nie ma białego cukru, ani brązowego, są za to melasy i miody eko, kremy pszczele. Nie ma pszenicy, ani nawet żyta. Korzystam tylko z dawnych ziaren i odmian zbóż. W mojej kuchni nie ma słodyczy, chyba, że brownie marchewkowo-cieciorkowe z chili i karobem. Nie ma miejsca dla mięsa, chociaż sery nadal spożywamy, ale znacznie rzadziej i tylko od sąsiadów znajomej, od wspaniałej kozy, która je czystą trawę pod osłoną słońca. Kawę sprowadzamy z Hondurasu z bio plantacji MARCALA w Hondurasie, tylko ta kawa nie przyprawia mnie o drżenie rąk, czy arytmię serca, bez fungicydów. Nasza spiżarnia, to 6 półek słoików litrowych z ziarnami, otrębami, kaszami, nasionami, fasolkami, przyprawami i olejami bio. Nie planujemy posiłków. Z naszych zasobów warzyw w lodówce i zapasów w spiżarni – zawsze da się coś wyczarować, co nam apetyt podpowie na dany dzień. Dziś na przykład mieliśmy dynię hokkaido, z czosnkiem i kurkumą, w towarzystwie kaszy orkiszowej z oregano i solą himalajską. Do tego garść rukoli z własnej uprawy. Jutro będzie młody ziemniaczek w mundurkach z młodą kapustą z dodatkiem natki marchewki, aby się nie zmarnowało to, co najlepsze. Zawsze jest to ciekawy dodatek zieleni do posiłku. A następnie zupa z botwinki z ryżem jaśminowym. To jest bardzo prosta kuchnia. Jedząc organiczną żywność, jemy znacznie mniej, nie dojadamy!

Jak Pani ocenia współczesną modę na zdrowe gotowanie?

Ż.G.: Dobrze, że jest zdrowa. Ale groźne jest to, że to tylko moda. Są też inne zagrożenia. A mianowicie, tysiące blogerek pisze książki i posty o tym, jak to zdrowo gotują, a zapominają o tym, że:

  • polecanie produktów, które nie są ekologiczne, przeczy zdrowiu
  • posiłki zawierające składniki odzwierzęce, przeczą dbałości o zmiany klimatyczne (co innego jajka „zero”, czy masło sklarowane według zasad Ajurwedy)
  • przepisy uwzględniające cukier, margarynę, olej rzepakowy (rzepak to jedna z najczęściej traktowanych Roundupem roślin uprawnych w Polsce) i inne produkty przyczyniające się do otyłości, cukrzycy, nowotworów, Hashimoto, itd.
  • promowanie marek, które płacą za posty i sponsorują produkty przekazane do wypieków i gotowania pod
  • fotosesje – to bardzo dyskusyjna kwestia (ciąg dalszy indukcji telewizyjnej, przeniesiony do blogosfery i sponsorowanych portali kulinarnych)

Jesteśmy nieustannie narażeni na pseudo zdrowe produkty, jak na przykład reklama margaryny z hasłem „Rośliny to przyszłość”. To jest klasyka nadużyć producentów i „zagospodarowanie” aktualnych trendów. Musimy zdobywać wiedzę z rzetelnych źródeł, aby wybierać bardzo uważnie i świadomie. Wierzę, że Polacy są sprytni i nie dadzą się naciągnąć na tanie sztuczki.

Używa Pani wegańskich kosmetyków? A może przygotowuje je Pani sama?

Moją odkrytą ulubioną marką jest włoska niezbyt znana marka Puro Bio. Na szczęście są w Polsce, można je znaleźć w sieciach i sklepach ekologicznych – całkowicie wolne od niklu, nie są testowane na zwierzętach, są roślinne i świetnie sprawdzają się również pod kątem użytkowym. Nie są drogie! Mam też w Warszawie źródło czystych olejków, butik Creamy prowadzi pół Haitanka pół Polka, niezwykła osoba! Poleci olejki na porost włosów, serum do twarzy, hydrolaty różane, czy krem z Moringi, warto dać sobie ten czas i z nią porozmawiać. Część kosmetyków wytwarzam sama, jak maseczki z glinki bentonitowej z tartym ogórkiem i cytryną, odżywki do włosów z odwaru pokrzywowego z olejkiem rycynowym i tamanu, czy olej kokosowy do ciała z ulubionym kwiatem tiary. To tylko niewielki wycinek z tego, co sama przygotowuję, ale muszę przyznać, że zaczęłam to robić po wywiadzie z Beą Johnson, która napisała książkę „Zero Waste Home”, gdzie można znaleźć kilka jej ciekawych i prostych przepisów. Korzystam z nich.

Czy ma Pani sprawdzone produkty, których używa Pani na co dzień, bo służą zdrowiu Pani i Pani rodziny?

Ż.G.: Tak, ta lista wydaje się na początku dość długa, ale służy naszej regeneracji, jest oparta o nową piramidę żywienia, ale dopracowana o ostatnie doniesienia naukowe, które wykorzystują doświadczenia z tzw. „blue zones”. Okazuje się, iż piramida piramidą, ale powinniśmy jeść minimum słodyczy (a właściwie tylko owoce sezonowe latem), jak najmniej węglowodanów, a maksymalną ilość warzyw i oliwy z oliwek, nawet 1 litr tygodniowo na osobę! Daje nam to szansę na kolejne dekady życia!

Moja lista jest antyzapalna, odchudzająca, ale tylko wtedy, gdy jest wyłącznie z listkiem BIO:
1. Mleko roślinne, np. owsiane, konopne, kokosowe, migdałowe, sojowe 

2. Daktyle, żurawina, morwa biała bez dodatku cukru 

3. Masło ghee sklarowane, olej kokosowy, oliwa z oliwek
4. Migdały, orzechy nerkowca, pekan, laskowe, włoskie, makadamia 

5. Nasiona słonecznika, chia, czarnuszka, sezam niełuskany, babka płesznik 

6. Pestki dyni, nasionka z jabłek, ostropest 

7. Melasy z karobu, z buraków, z trzciny cukrowej, miody, cukier kokosowy
8. Kasza orkiszowa, jaglana, gryczana, jęczmienna, bulgur, komosa ryżowa 

9. Płatki orkiszowe, owsiane, jaglane, gryczane, otręby orkiszowe, owsiane, gryczane 

10. Mąka jaglana, owsiana, orkiszowa, gryczana, ryżowa 

11. Suszone śliwki, aronia, banany 

12. Dynia piżmowa, Hokkaido, rzodkiewka, kalarepa, pasternak 

13. Grzyby borowiki, boczniaki, podgrzybki
14. Jajka ekologiczne „0” 

15. Bataty, ziemniaki, topinambur 

16. Szpinak, rukola, kolendra, roszponka, mangold, sałata rzymska, jarmuż 

17. Bazylia, szczypiorek, pietruszka, koper 

18. Kapusta biała, modra, toskańska 

19. Cukinia, bakłażan, papryka, pomidor, brokuł, kalafior
20. Tofu, halumi, mleko kozie świeże
21. Pasztety wegańskie, , hummus, pasty z nasion
22. Makarony z cieciorki, orkiszu, fasoli
23. Ananas, jabłka, śliwki, awokado, mango
24. Marchew, korzeń pietruszki, seler, por, karczochy
25. Cebula, czosnek, imbir, kurkuma, kardamon, cynamon
26. Tymianek, cząber, czubryca, lubczyk
27. Kiszona kapusta, ogórki, buraki
28. Nachosy i ciasteczka z mąki cibora
29. Ciasteczka otrębowe, marchewkowe, jabłkowe, pokrzywowe
30. Oliwki, kapary
31. Propolis, krem pszczeli, pierzga
32. Cytryny, pomarańcza, grejfrut
33. Borówki, jagody, porzeczki, jeżyny, czereśnie, maliny, wiśnie
34. Chrzan, musztarda, majonez wegański
35. Wegańskie burgery „strączkowe”
36. Czerwone wino (resweratrol)
37. Woda filtrowana, alkalizowana
38. Oczyszczacz powietrza w domu
39. Opakowania „Zero Waste” np. z papieru makulaturowego, szkła i stali
40. Książki dr Stevena Gundry’ego, dr Emerana Mayera – do czytania na okrągło.
     [Opracowanie: Żaneta Geltz | 2019 www.hipoalergiczni.pl | www.happyevolution.tv]

Dzięki takiej liście, z uwzględnieniem swoich apetytów, swojego własnego trybu życia i preferencji smakowych, mamy dużo energii, świetny nastrój i zero oponek. Oczywiście, do tego wszystkiego niezbędny jest codzienny ruch, choćby kwadrans dziennie. Zachęcam do udziału w festiwalu i do rozmów ze znajomymi na ten temat! Dziękuję za inspirujące pytania!

rozmawiała: Aleksandra Załęska

----

Żaneta Geltz - z wykształcenia lingwistka, trener rozwoju osobistego, z zawodu redaktor naczelna, dziennikarka - prowadzi wywiady z ekspertami z całego świata na łamach czasopism: HIPOALERGICZNI, HAPPY EVOLUTION. Wyróżniona w wielkopolskim plebiscycie tytułem „As Odpowiedzialnego Biznesu” w 2013 r.

zaneta


Nie zgadza się na obciążanie zdrowia człowieka oraz środowiska naturalnego szkodliwymi składnikami, nawet jeśli prawo na to zezwala – dociera już milionów Polaków! Bada rynki światowe, przeprowadzając wywiady z naukowcami i sławami medycyny z 5 kontynentów, by dostarczyć Czytelnikom (nie tylko alergikom czy astmatykom) najnowsze doniesienia i wiedzę popartą dowodami. Zachęca do wprowadzania zmian metodą prostych kroków - stworzyła poradnik, jako flagowy projekt Stowarzyszenia Happy Evolution Global Association, by przekonać Czytelników do „chcenia mniej“, do uważnego i ekologicznego kupowania, dbania o siebie i swoje otoczenie, głosowania portfelem, myślenia o przyszłości. Zwraca uwagę na aspekt etyczny produkcji odzieży, kosmetyków, żywności a nawet budownictwa. Poprzez czasopisma chce ułatwić Czytelnikom poruszanie się w gąszczu rozwiązań, tak, aby wybierać konkretnie tylko te, które służą nie tylko redukcji śladu węglowego, ale przede wszystkim zdrowiu. Magazyn Hipoalergiczni jako pierwszy i jedyny w Polsce jest kompleksowym miejscem przyjaznym dla alergików i osób poszukujących sposobów na zdrowie, dostępnym w całej Polsce, a także poprzez serwis online: www.hipoalergiczni.pl. Pismo HIPOALERGICZNI jest dostępne np. w Empiku, a także sklepach ekologicznych, np. ORGANIC FARMA ZDROWIA, BIO FAMILY.

Występuje podczas kilkudziesięciu wydarzeń rocznie w Polsce i zagranicą na zaproszenie organizatorów, którzy poszukują niezależnych odkryć naukowych i rozwiązań na dłuższe życie w zdrowiu.