Słowo „święta” powoduje, że wszystkie nasze postanowienia, żelazne zasady i składane sobie obietnice jedzenia małych ilości, unikania słodyczy i spędzania czasu na spacerach, odchodzą na dalszy plan. Już przygotowania są niebezpieczne. Przygotowywaniu farszu do pierogów i uszek zawsze towarzyszy próbowanie i sprawdzanie smaku – jeszcze zdąży się coś dodać, zmienić, polepszyć. Gotowe pierogi i uszka także trzeba spróbować. Ale nie po jednej sztuce, po kilka – żeby mieć pewność, że dobre wyszły. Ciasta tak samo – mak do makowca, ser na sernik, pierniczki, lukier. Święta się jeszcze nie zaczęły, a my już jesteśmy najedzone i nierzadko cięższe o co najmniej kilogram. A jak już nadchodzi czas kolacji wigilijnej to wszelki hamulce nam puszczają – w końcu wszystko jest postne, więc dietetyczne – i zaczynamy: barszcz (na szczęście ma mało kalorii) lub zupa grzybowa z rzeczonymi uszkami, potem pierogi, kulebiak i ryba smażona. Ale kulebiak udał się wyjątkowo – to jeszcze zjemy kawałek. Pyszny! Jeżeli teraz zapali nam się czerwona lampka w głowie pod tytułem „Uważaj, miałaś nie przytyć w święta” to jeszcze świadomie możemy się pohamować, lub zgasić ją komentarzem – „Wigilia jest, trzeba wszystkiego spróbować. Od jutra zacznę się ograniczać”. Jeżeli lampka pojawi się w trakcie czwartego kawałka karpia w galarecie, po rybie smażonej i kapuście z grochem nikt już nie myśli wtedy o diecie. A to dopiero Wigilia. Prawdziwe świętowanie zaczyna się w Boże Narodzenie. Zróbmy rachunek sumienia – ile zjadłyśmy przez każdy z dni świątecznych, porównajmy tę ilość do dnia „normalnego” i pomyślmy ile czasu poświęciłyśmy na ruch. Ale ruch jako ćwiczenia, spacery czy marsz a nie leniwe poruszanie się z krzesła lub kanapy do kuchni po kolejny kawałek ciasta! Nawet jeżeli nie objadałyśmy się do bólu brzucha, a skubałyśmy od czasu do czasu coś małego pomiędzy głównymi posiłkami, to i tak nasza waga będzie bezlitosna.
[-------]
Ale Święta już minęły, mamy tydzień do Sylwestra – trzeba coś zadziałać. Przede wszystkim nie wyjadać na siłę pozostałości ze Świąt. Pozostawmy to innym domownikom, my powinnyśmy jeść lekkostrawne posiłki, gotowane lub przygotowywane na parze. Dużo warzyw i chude mięso – najlepiej też gotowane, a kasze – grube, pełnoziarniste. Pamiętajmy – zachowajmy umiar. Nasz żołądek jest rozciągnięty po kilku dniach obżarstwa, więc powinnyśmy teraz zmniejszyć go do odpowiednich, przedświątecznych rozmiarów. Może to wydać się bardzo trudne, gdyż będziemy odczuwać głód, ale po kilku dniach przywykniemy z powrotem do mniejszych porcji.
Jedzmy regularnie, pięć skromnych posiłków dziennie, starajmy się jeść dużo warzyw i pełnoziarnistych produktów, które dzięki błonnikowi pomogą usunąć resztki zalegające w jelitach. Pijmy soki warzywne (najlepiej zrobione przez siebie), które pomogą zregenerować się wątrobie. Kolację jedzmy dość wcześnie, skromną. Postarajmy się zapomnieć na ten czas o słodyczach, ciastach i alkoholu. Zamiast nich zjedzmy słodkie pomarańcze, kiwi, mandarynki. Popijajmy herbatki i miętę – działa zbawiennie na obolały brzuch, wspomaga proces trawienia i niweluje uczucie ciężkości w brzuchu. Na koniec nie zapomnijmy też o ruchu – aktywność fizyczna nie tylko pomoże nam zrzucić te kilogramy, które uzbierały się przez Święta, ale także pozwoli nam choć na chwilę zapomnieć o pysznościach, które cały czas czekają w lodówce oraz poprawi nam humor, który po Świętach jest nam bardzo potrzebny!
Marta Frankowska
www.fit.pl