Polski Związek Solaryjny to dosyć nowy twór, który powstał rok temu. Czy jego powstanie miało związek z pandemią koronawirusa?
Tak, co prawda związek przedsiębiorców z branży solaryjnej pod nieco inną postacią istniał już kilka lat temu, jednak w zeszłym roku trudna sytuacja firm i salonów w kraju wymagała zdecydowanych działań, które mógł podjąć tylko PZS. Każda branża ma swoją mniejszą lub większą organizację, która stara się wypracować wspólny głos, walczyć o prawa i negocjować z instytucjami rządowymi. Tak również jest w przypadku solariów, które w czasie pandemii szczególnie potrzebowały podmiotu, starającego się choć trochę ochronić je przed skutkami lockdownu, choćby dlatego, że samo zamknięcie solariów nie miało żadnego sensu, bo zagrożenie epidemiczne było w salonach znikome, co z resztą potwierdził Główny Inspektorat Sanitarny. Dodatkowo w zeszłym roku nasiliła się trwająca od kilku lat kampania antysolaryjna, której celem jest oczernianie branży i rozpowszechnianie nieprecyzyjnych informacji o procesie opalania w ogóle. Mówi się na przykład, że słońce jest szkodliwe i dla bezpieczeństwa powinniśmy się przed nim jak najbardziej chronić, podczas, gdy w rzeczywistości promieniowanie ultrafioletowe jest nam do życia niezbędne. Efektem kampanii jest m. in. całkowity zakaz reklamy salonów solaryjnych, który jest dla nas niedorzeczny.
Jakie są główne cele Polskiego Związku Solaryjnego?
Jesteśmy głosem branży – organizacją, która w imieniu przedsiębiorców prowadzi rozmowy na wielu frontach i poziomach. Dbamy o interesy firm, walczymy o wsparcie prawne dla poszkodowanych przedsiębiorców. Staramy się, by dobrze mówiono w mediach o solariach, obalamy szkodliwe i kłamliwe mity na temat opalania w salonach. Żądamy zaprzestania bezpodstawnych oskarżeń ze strony władzy pod adresem sztucznych źródeł promieniowania UV. Zależy nam również na promowaniu w Polsce dyrektywy unijnej, regulującej moc lamp solaryjnych, tak by już naprawdę nikt nie mógł powiedzieć, że opalanie w salonach jest niebezpieczne. Poza tym promujemy bezpieczne korzystanie ze słońca i opowiadamy o zaletach promieniowania UV.
Jak zamknięcie solariów spowodowane pandemią koronawirusa wpłynęło na całą branżę solaryjną?
Sytuacja wszystkich przedsiębiorców – mniejszych i większych – jest nienajlepsza. Szacujemy, że w wyniku pandemii 10-15% salonów musiało zakończyć całkowicie swoją działalność. W czasie lockdownu żaden z salonów nie mógł być otwarty, nawet przy zachowaniu restrykcyjnych norm sanitarnych. Oznaczało to zupełny brak dochodów z działalności – w przeciwieństwie do firm z innych branż, nie mogliśmy działać w żadnym stopniu zdalnie, nie mogliśmy świadczyć usług „na wynos” – nastąpiło całkowite odcięcie nas od klientów. Tymczasem koszty działalności i tak musieliśmy ponosić, ponieważ wciąż płaciliśmy za wynajem i utrzymanie lokali, czy za leasing urządzeń solaryjnych lub raty kredytu.
Czy można mówić o kryzysie w branży?
Jeśli salon solaryjny zdołał wytrzymać dziewięć miesięcy zamknięcia, to od końca maja 2021 r., kiedy otworzono nas z powrotem „złapał oddech”, pomimo że początek lata to koniec sezonu dla solariów . Ten lockdown pozbawił jednak oszczędności wszystkich przedsiębiorców, którzy na pewno nie mają już pieniędzy na przetrwanie kolejnych obostrzeń, w przypadku ewentualnej „czwartej fali”. Tylko połowa firm z branży mogła skorzystać z tarczy PFR, bo warunkiem było zatrudnianie pracowników na umowę o pracę – większość solariów to małe punkty, w których nie było możliwości takiej formy zatrudnienia, tym bardziej, że ich działalność jest jednak sezonowa, a lockdown trwał również w miesiącach, gdzie mamy tradycyjnie najwięcej klientów. Niektóre firmy nie mogły otrzymać pomocy finansowej, ponieważ działały zbyt krótko, z kolei inne miały kłopot z dofinansowaniem przez nieodpowiedni kod PKD. Ostatecznie, na pewno branża wiele straciła na lockdownie i absolutnie nie może być przygotowana na ponowne zamknięcie, o którym oficjalnie nie ma na razie mowy,
choć w praktyce może być różnie…
Czy otwierając się po lockdownie baliście się, że klienci nie wrócą?
Koniec maja to właściwie prawie koniec sezonu dla solariów. Te obawy wśród przedsiębiorców istniały, ale na szczęście klienci do nas powrócili, by skorzystać z opalania przed wakacjami. Faktem jest, że warto przygotować się do lata, a nie wychodzić bezpośrednio na pełne słońce i ryzykować poparzenia słoneczne. To właśnie delikatna, zdrowa opalenizna uzyskana w solarium może być dobrą formą ochrony przed naturalnym słońcem.
Jakie środki sanitarne musieli wprowadzić właściciele solariów, by móc działać w okresie pandemii?
Jak już wspomniałem, w czasie „twardego lockdownu” nie mogliśmy działać w ogóle, a od kiedy solaria są już otwarte, wprowadziliśmy bardzo skuteczne formy ochrony przed zagrożeniem biologicznym, chociaż salony zawsze były bezpieczne pod tym względem. Najwyższe standardy higieniczne, takie jak dezynfekcja urządzeń i kabin po wizycie każdego klienta, od zawsze były naszym standardowym działaniem. Dodatkowo od końca maja musieliśmy wyłączyć z użytku poczekalnie, umawiać klientów tylko na konkretną godzinę, odgrodzić pracowników przezroczystą folią lub ścianką, a także udostępnić dodatkowe środki do dezynfekcji rąk. Oczywiście wszyscy musieliśmy nosić maseczki, a obsługa dodatkowo zakładała rękawiczki. Choć uważamy, że zamykanie solariów nie było potrzebne, od kiedy możemy wreszcie działać, staramy się funkcjonować tak, by nie było wobec nas żadnych zastrzeżeń
Czy jesteście gotowi na zapowiadaną czwartą falę pandemii?
Nie możemy być gotowi na kolejne obostrzenia – to fizycznie niemożliwe, by ochronić się przed skutkami kolejnego zamknięcia solariów. Żaden z przedsiębiorców nie ma na to środków finansowych.
Czy jako Polski Związek Solaryjny macie pomysł, jak wesprzeć solaria, by kryzys ich nie dotknął?
Zacznijmy od tego, by nie było kolejnego lockdownu – to najważniejsze rozwiązanie, które pomoże przedsiębiorcom. Branża jest w stanie sobie poradzić, jeśli nikt nie będzie jej przeszkadzał. Nasze działania opierają się na edukacji klientów – zależy nam, by wiedzieli, że solaria są bezpieczne pod względem sanitarnym oraz, że opalanie się pod kontrolą profesjonalnej obsługi może mieć jedynie pozytywne skutki dla ciała ludzkiego. Chcemy także dotrzeć do Ministerstwa Zdrowia z naszą kampanią informacyjną, tak, byśmy nie musieli dłużej obawiać się działań rządowych, które i tak wyrządziły już solariom sporo szkody.
Chodzi o to, byśmy mogli działać normalnie, unowocześniać nasze usługi oraz poprawiać ich jakość
i walczyć jedynie ze skutkami zeszłego lockdownu, a nie również z dezinformacją, szkodliwymi opiniami i atakami pod naszym adresem.
Mówił pan o wprowadzeniu unijnej normy solaryjnej – czym ona jest, i jak pomoże branży przetrwać kryzys?
Chodzi o dyrektywę unijną, tzw. „normę 0.3”, regulującą, a faktycznie obniżającą moc lamp solaryjnych. Korzystanie z urządzeń ma według niej odpowiadać kąpieli słonecznej w okolicy godziny 12:00 w południe, w kraju śródziemnomorskim. Prawo w Unii Europejskiej powinno działać od 2009 r., jednak w Polsce wciąż jeszcze nie ma ustawy w tej sprawie. W innych krajach Europy ta norma już funkcjonuje i od jej wprowadzenia w wielu krajach ustały ataki na branżę solaryjną. Władze, media i przede wszystkim klienci mają dzięki niej pewność, że korzystanie z solariów jest bezpieczne, a sztuczna kąpiel słoneczna nie różni się od tej na plaży . W naszym kraju wielu przedsiębiorców obawia się wprowadzenia normy i sądzi, że wiązać się to będzie z dodatkowymi kosztami np. zakupu urządzeń. Naszym zdaniem w rzeczywistości norma to nasza przyszłość. W naszej opinii norma spowoduje przypływ nowych klientów i to praktycznie najlepsza inwestycja, jaką można poczynić. Wiele solariów oferuje już w swoich salonach urządzenia w europejskiej normie , co nas cieszy, ale, żeby branża mogła bronić się skutecznie przed atakami i fake newsami, potrzebna jest mobilizacja całej branży i wprowadzenie normy do wszystkich salonów. Polski Związek Solaryjny będzie się więc starał przekonać przedsiębiorców do konieczności wprowadzenia normy, a jednocześnie prowadził akcje informacyjne oraz kampanie edukacyjne, dlaczego opalanie w normie jest bezpieczniejsze i zdrowsze . Norma 0.3 daje nam argumenty do obrony przed atakami władz czy mediów .
Odchodząc od tematu koronawirusa… Pojawia się wiele mitów, dotyczących opalania w solarium. Jakie stwierdzenie najbardziej Was zaskoczyło i rozbawiło?
Faktycznie, tych fałszywych, często powielanych informacji jest trochę. Przykładem jest przekonanie części ludzi, że opalenizna w solarium musi wyglądać sztucznie i niezdrowo, gdy tymczasem powinna ona być nie do odróżnienia względem opalenizny słonecznej – faktycznie, gdy widzimy kogoś ładnie opalonego, to nawet nie wiemy, że uzyskał taki efekt w solarium, a z kolei na widok kogoś nienaturalnie ciemnego od razu mamy skojarzenie z niewłaściwym korzystaniem ze sztucznego źródła promieniowania.
Bez wątpienia jednak, najbardziej zaskakującym, choć nieszczególnie zabawnym mitem, jest przekonanie, że podczas korzystania z solariów nie produkujemy witaminy D. W rzeczywistości zaś za produkcję cholekalcyferolu, czyli witaminy D3 odpowiada promieniowanie UVB, które jest jak najbardziej obecne w spektrum światła emitowanego przez urządzenia solaryjne. Mogą one więc z powodzeniem zastępować słońce w okresie zimowo-jesiennym, a rozsądne korzystanie z nich jest – z uwagi na witaminę D – równie korzystne dla nas jak suplementacja. Są również inne korzyści z opalania, o których już mniej się mówi, a do wszystkich mamy dostęp zarówno w solarium, jak i na słońcu.