W wywiadzie dla najnowszego magazynu „People” pierwsza dama Ameryki zdradziła swój sposób na zachowanie figury.
Prezydencka para nie stroni od wysiłku fizycznego. Poranny trening Michelle i Baracka Obamów zaczyna się bladym świtem, bo już o 5.30!
Ćwiczenia fizyczne w siłowni Białego Domu stały się dla prezydenta jak religia. – Mój mąż nigdy nie opuszcza ćwiczeń, mnie się to czasem zdarza – przyznaje ze śmiechem małżonka prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Michelle skupia się głównie na treningu cardio, gimnastyce ogólnosprawnościowej i ćwiczeniach siłowych. Jedno z nich zapamiętała szczególnie.
– Robię szybki przysiad, potem pompkę, przechodzę do przysiadu, wyskakuje tak wysoko jak tylko potrafię i tak w kółko. To jedno z ćwiczeń, których nie cierpię – zdradza Michelle Obama.
Ćwiczenie, które opisuje prezydentowa jest znane wtajemniczonym jako burpee, a sięgają po nie chętnie m.in. bokserzy, zawodnicy MMA (mixed martial arts – mieszane sztuki walki) oraz wszelkiej maści fighterzy i ludzie pracujący nad dobrą kondycją. A to dlatego, że jest to naprawdę nieźle „dające w kość” ćwiczenie, które poprawia siłę i wydolność organizmu, a przy okazji pozwala pozbyć się tłuszczu. Ćwiczenie wygląda tak:
Podobnym ćwiczeniem jest squat thrust – różni się ono od burpee tym, że w końcowej fazie nie wykonuje się wyskoku. Jest ono przez to dużo łatwiejsze. Wygląda tak:
To, że Michelle Obama preferuje bardziej wymagającą formę tego ćwiczenia udowadnia, że twarda z niej kobieta. No i już wiadomo, dlaczego tak dobrze wygląda. To zasługa długoletnich ćwiczeń - pierwsza dama USA od kilku lat regularnie jeździ na rowerze, biega i pływa. Jak sama przyznaje, lubi te formy ruchu, ponieważ dzięki nim nie tylko wzmacnia swój organizm, ale i redukuje stresy, których w jej rodzinie – zwłaszcza teraz – nie brakuje.