Dzisiaj wiem, że ten czas był mi potrzebny. Bo kiedy wyrastamy z tego, kim jesteśmy, robimy to we właściwym dla siebie czasie. Nasza dusza wie, kiedy jest już ten moment i zaczyna głośniej domagać się uwagi. Wręcz krzyczy! A wtedy cały Wszechświat jej sprzyja – sprzyja Tobie. Wszystko wokół podpowiada, że coś się kończy, by coś mogło się zacząć.
Nie wiem czy to już twój moment. Ale być może nadszedł ten czas, abyś odnalazł swoją siłę i cel. I chociaż możesz być pełen lęków i obaw, wielokrotnie w siebie wątpić, poddaj się tej drodze. Masz wiele osób, które mogą Ci w tym pomóc. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli to będę również ja.
Uświadom sobie, że uwięzienie w strachu jest bardziej wyczerpujące i frustrujące niż wędrówka w nieznane. Wyrusz w podróż przymykając uszy na wewnętrzne głosy, mówiące że nie dasz rady. Przestań słuchać otoczenia, które zamyka Cię w klatce. Nawet w tej złotej. Bo klatka jest zawsze tylko klatką. Nie pozwalają Ci się zmieniać Ci, którzy korzystają na twoim braku suwerenności. Zacznij żyć! Tu i teraz. Znajdź w sobie gotowość i otwartość.
I nie dam Ci 100 procentowej pewności, że zawsze będzie lekko. Bo wiem po sobie, że tak nie jest. Dlaczego jednak warto? Bo to twoja ścieżka, sam ją sobie wybierasz. To ścieżka twojej duszy. A kiedy zaczynasz nią kroczyć, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Chcesz spokoju i wolności? Daj je sobie sam!
Teraz nie żyję już z mentalnością, która towarzyszyła mi kiedyś w czasach, kiedy identyfikowałam się jako ofiara. Jako osoba, która nic nie może, która musi tkwić w tym co jest, bo nie ma siły i nie da rady zrobić nic innego.
Kiedy zastanawiam się nad własną podróżą, nad swoimi doświadczeniami, negatywnym nastawieniem i wszystkimi „nieudanymi” wyborami z tym związanymi, wcale się nie obwiniam. W takich chwilach daję sobie najwięcej miłości ile potrafię. Robię to, ponieważ wtedy nie wiedziałam tego, co wiem już dzisiaj – przyciągasz do siebie to, co myślisz i mówisz, nie tylko na swój temat, ale wszystkiego co Cię otacza. To jest prawo przyciągania. Prawo oparte na fizyce kwantowej. Nie będę mówiła teraz na temat, bo mnóstwo wiedzy znajdziecie w Internecie. Powiem tylko, że to naprawdę działa.
Pytacie mnie od czego zacząć zmiany w swoim życiu. Ja zmieniłam swoje życie w ciągu kilku miesięcy o 180 stopni. Żeby mieć na to siłę i odwagę, rozpoczęłam pracę ze sobą dużo wcześniej. A sposób jest prosty. Stwórz sobie swoją codzienną rutynę. I chociaż na początku rozwoju leciałam wielkimi skokami, dzisiaj preferuję metodę małych kroków i to również zalecam moim klientom. Każdy z nas jest inny, każdy ma własny potencjał i swoją ścieżkę. Nie musisz mi wierzyć, sprawdź jak działa to u Ciebie.
Codzienna rutyna małych kroczków wyzwala dużą zmianę. Zastanów się po porostu każdego dnia, jak często włączasz autopilota. Jak twoje przekonania i emocje rządzą tobą. To pierwsza zasada na drodze do rozpoznania. Pomyśl, co daje Ci dobrą energię a co złą. Jesteś kreatorem swojego losu, to do ciebie należy decyzja, jakimi energiami się otaczasz. Potrzebujesz do tego tylko nieco samodyscypliny a uwierz mi, że wejdzie Ci to w nawyk. Twoja pozytywna energia jest jak mięsień lub tarcza. Zrozumieją to najlepiej Ci, którzy uprawiają sport. Im dłużej coś wzmacniasz, tym silniejsza się staje.
Po pierwsze, tak zupełnie na początek, zastanów się co myślisz/ mówisz po słowie: JESTEM.
Generalnie składamy się ze słów. Jestem tym, co o sobie myślę. Ponieważ moja tożsamość, czyli moje jestem i to kim jestem, jest bardzo mocne zanurzone w tym, w jakie ja się słowa ubieram. Czyli co idzie za tym moim jestem. Jeżeli myślę/ mówię jestem jakaś, to powoduje, że to moje jestem tworzy mnie.
Jeśli mówię: jestem warta, żeby mnie kochać, to tak właśnie będzie.
Jeśli powtarzam/ myślę, że nie jestem warta, jestem słaba, jestem beznadziejna, to te słowa powodują, że ja nie mam ochoty wykonać ruchu ku temu.
Więc jeśli spojrzymy na to, że jesteśmy ubrani w słowa, to te słowa nas jakoś albo mobilizują do wychodzenia do innych ludzi albo nas zatrzymują i powodują, że my zaczynamy unikać ludzi.
Słowo JESTEM tworzy moją rzeczywistość.
Dzisiaj codziennie zwracam na to uwagę, co myślę, co mówię po słowie jestem. Ty też zwróć na to uwagę. To pierwszy, bodaj najważniejszy krok ku lepszemu.
Co dalej? Otóż każdego dnia poświęć chwilę, nawet 5-10 minut na początek, na obserwację siebie. Znajdź dla siebie kawałek bezpiecznej przestrzeni, gdzie nikt nie będzie Ci przeszkadzał. Uświadom sobie, jak się czujesz. Jakie emocje, myśli się pojawiają. Daj temu wszystkiemu uwagę. Tylko błagam, nie baw się w analizę, nie krytykuj siebie czy innych. Po prostu obserwuj. Daj sobie przyzwolenie obejrzenia filmu swojego własnego życia. Z szerszej perspektywy wszystko wygląda inaczej.
Jeśli ta metoda jest mimo wszystko dla Ciebie zbyt trudna, to daję kolejną. Uważność, tzw. mindfulness. Jeśli uważność i życzliwość stanie się jednym z twoich codziennych nawyków, łatwiej będzie leczyć ci pojawiający się strach, lęk, atak paniki czy cokolwiek się pojawi. Nawyk codziennej medytacji to najlepszy sposób, aby uczynić uważność sposobem na życie. I nawet, jeśli Twój niepokorny umysł podpowiada Ci, że to nie dla mnie, że to za trudne... przechytrz go. Na początek spróbuj posiedzieć w ciszy sam ze sobą 15 minut skupiając się tylko i wyłącznie na oddechu... Wdech... wydech… wdech …wydech. Oczywiście myśli będą do ciebie przychodzić. Nie chodzi tu o to, żeby je na siłę usuwać. Po prostu je przez chwilę poobserwuj i przesuń, tak jak przesuwają się chmury na niebie.
I może zaraz powiesz: kto na to wszystko ma czas? Na takie głupoty. Co to zmieni? A masz czas siedzieć godzinami nad telefonem czy przy komputerze? Naprawdę nie jesteś w stanie w ciągu całego dnia znaleźć chociażby 10 minut dla siebie? Serio tak myślisz? To dam Ci jeszcze prostszy sposób. Będę Ci namawiać z całych sił do praktyki uważności, bowiem tylko to pozwoli Ci wyrwać się z niewoli własnego rozumu. Otóż tak: Wieczorem albo rano, kiedy będziesz się mył, skup swoją uwagę tylko i wyłącznie na ruchach ręki, którą myjesz swoje ciało. Poruszaj nią delikatnie, poczuj kontakt ze skórą. Albo kiedy będziesz coś jadł. Z uważnością wkładaj posiłek do ust. Smakuj to, co spożywasz. Zauważ strukturę posiłku, jego smak. Czy może być coś prostszego, by spotkać się na chwilę sam ze sobą?
Ścieżka uważności stała się dla mnie uzdrowieniem. Pomogła mi podążyć za sobą. Po tych krótkich chwilach sama ze sobą zaczęłam się wsłuchiwać w to, co mi w duszy gra. Może to również pomoże i tobie. Bo im bardziej jesteś spokojny, tym więcej wolności przyciągasz.