Wciąż rośnie liczba państw, które przez dodatkowe opodatkowanie niezdrowego jedzenia, chce poprawić stan zdrowia swojego społeczeństw. Z takim wnioskiem do rządu wystąpili właśnie lekarze z Australii.
W Australii specjaliści w dziedzinie zdrowia publicznego przystąpili do opracowywania ustawy, wprowadzającej podatek od junk food, podkreślając że należy się skupić na indywidualnych zmianach zachowań , gdyż bez tego walka z otyłością będzie nieefektywna.
Holly Bond, doktorantka w Michael Kirby Centrum Zdrowia Publicznego i Praw Człowieka, podkreśliła, że więcej niż 60 procent dorosłych Australijczyków i jedna czwarta dzieci mają już nadwagę lub otyłość.
Otyłość jeszcze nie wyprzedziła palenia jako główną przyczynę przedwczesnych zgonów i chorób, ale jak przewidują specjaliści w ciągu najbliższych lat może się to zmienić. Dlatego Australijscy promotorzy zdrowego stylu życia wzywają rząd, by wypracował odpowiednie podejście do kwestii śmieciowego jedzenia, podobnie jak do sprawy alkoholu i tytoniu.
Junk food ma ten sam schemat uzależnienia i takie same koszty społeczne jak tytoń i alkohol, podkreśla pani Bond, z Monash University – Dlatego też proponujemy, by podatek od fast foodów był realizowany jako narzędzie do zmniejszenia konsumpcji i zwalczania epidemii otyłości – dodała.
[-------]
Bond pokreśliła, że podatkiem objęte powinny być nie tylko produkty o wysokiej zawartości cukru, soli i tłuszczu, ale również chipsy, słodycze i słodkie napoje, mające niewiele wartości odżywczych.
W artykule opublikowanym w najnowszym wydaniu Medical Journal of Australia, wymienia badania amerykańskie, które pokazały, że po 10-procentowym wzroście cen na słodkie napoje o 8-10 procent spadło ich spożycie.
Inne badanie wykazało, że 10 procentowy wzrost cen słonych przekąsek może zmniejszyć ciężar ciała typowego Amerykanina nawet o pół kilograma rocznie. Natomiast 10-procentowa redukcja cen owoców i warzyw, które były finansowane za pomocą dochodów z podatku od junk food, przyczyniała się do wzrostu ich nabycia o 7 i 5,8 procent.
- Rząd najprawdopodobniej nadal będzie podchodzić do problemu otyłości, jako potrzeby zmiany pojedynczych zachowań, a nie jako problemu wymagającego kompleksowej interwencji – podkreśla doktor Bond.
Postaje mieć nadzieję, że osoby uzależnione od fast foodów zmienią swoje przyzwyczajenia , a wyższa cena junk food zniechęci ich do spożywania tego typu żywności.
Fast foody są przede wszystkim źródłem tłuszczu i węglowodanów prostych. Tylko 100 g frytek ma ok. 560 kcal (z czego tylko 40 proc. kalorii przypada główny składnik frytek - ziemniaki, a pozostałe na tłuszcz - oleje w których są wysmażane frytki). Ta sama ilość ugotowanych ziemniaków zawiera niespełna 60 kcal.
www.fit.pl