Brytyjska piosenkarka to oryginalna osóbka. A więc i jej dieta musi być niecodzienna. Choćby dlatego, że wskazówki żywieniowe, jakimi kieruje się Lily pochodzą od… hipnoterapeutki.
O ile hipnoterapia jest czasem stosowana jako sposób leczenia, raczej nie zdarza się, by w ten sposób walczono z otyłością.
Ale Lily Allen twierdzi, że jej hipnoterapia jak najbardziej pomogła. Wcześniej twierdziła, że jest „gruba i brzydka”, ale jednocześnie nic sobie z tego nie robiła. Była wręcz dumna z tego, że nie ma obsesji na punkcie swojego wyglądu. Widocznie musiało coś się zmienić. Podobno jej samoocena legła w gruzach i zaczęła się nawet zastanawiać nad liposukcją (operacyjne odsysanie tłuszczu), ale ostatecznie zdecydowała się na hipnozę.
Wystarczyło kilka sesji, by światopogląd Lily radykalnie się zmienił. Przynajmniej jeśli chodzi o zdrowy styl życia. – Po hipnoterapii codziennie mam ochotę ćwiczyć w siłowni. Jeśli tego nie robię, czuję się źle – mówi. – Czuję potrzebę by żyć zdrowo.
Ludzie z otoczenia piosenkarki mówią, że nigdy nie widzieli jej szczęśliwszej, a ona sama cieszy się, że zgubiła parę kilogramów (a dokładnie nieco ponad 4,5). – Co nie znaczy, że jestem chuda, bo nie zamierzam nią być. Czuje się zdrowo i to chodzi – podkreśla.
Dieta Allen wcale nie jest skomplikowana. Jej terapeutka – Susan Hepburn – zaleciła jej, by jeść powoli, nie objadać się niepotrzebnie i jeść tylko tyle, by zaspokoić głód (Wcale nie musimy zjadać wszystkiego z talerza – mówi). W codziennym jadłospisie Lily słodkie przekąski zastąpiły owoce i warzywa. – Zaleciłam jej także picie dużej ilości wody, bo często mylimy pragnienie z głodem – mówi Hepburn.
– Nigdy nie czułam się szczęśliwsza – mówi piosenkarka.
I to wszystko. Wierzyć, czy nie wierzyć? Trudno ocenić, ale pewnie coś w tym jest, że nastawienie psychiczne może nam pomóc w wielu życiowych sytuacjach. Można spróbować, ale niekoniecznie u hipnoterapeuty, bo Lilly Allen za swoją hipnoterapię płaciła 600 dolarów (około 1,5 tys. zł) za… godzinę.